(PAP) Perspektywy rynku budowlanego na najbliższe lata są dobre, jednak presja kosztowa, zwłaszcza w obszarze zatrudnienia, może się utrzymywać. Instytucje finansowe postrzegają sektor jako ryzykowny, a ich podejście do spółek jest selektywne - oceniają przedstawiciele branży. Marże generalnych wykonawców mogą w 2020 r. nieznacznie wzrosnąć. Z drugiej strony nie jest wykluczona upadłość niektórych firm.
"Następuje stabilizacja na rynku budowlanym. Według mnie, te firmy które nie do końca odpisały straty na kontraktach jeszcze w 2018 roku, a powinny to zrobić, notują teraz - w 2019 roku - gorsze wyniki" - ocenia Mirosław Józefczuk, członek zarządu Warbudu.
Jego zdaniem, perspektywa lat 2020 i 2021 jest dobra, chociaż końcówka 2021 roku może przynieść już pewne spowolnienie na rynku budowlanym.
Zdaniem analityka DM BOŚ (WA:BOSP) Macieja Wewiórskiego, korzystna dla firm jest indeksacja kontraktów budowlanych, która weszła w życie w tym roku. Analityk ocenia jednak, że w dalszym ciągu ryzyko, jakie biorą firmy realizujące kontrakty, jest zbyt duże.
"To ryzyko między inwestorem a generalnym wykonawcom jest źle rozłożone, przez co bardzo często pojawiają się na rynku negatywne zaskoczenia, często mamy do czynienia z odpisami. Przykładami mogą być Rafako (WA:RFK), Trakcja (WA:TRKP) czy Elektrobudowa (WA:ELB)" - powiedział Wewiórski.
NIEKTÓRE FIRMY NA KRAWĘDZI, WIG-BUDOWNICTWO W BESSIE
"W trzecim kwartale Elektrobudowa zaskoczyła nas in minus - spółka nie przedstawiła szczegółów planu ratunkowego. Pozytywnie z kolei odbieramy rzucone Trakcji przez Agencję Rozwoju Przemysłu koło ratunkowe. To pomoże spółce wyjść z kłopotów" - powiedział analityk DM BOŚ.
Trakcja w pierwszym półroczu straciła na poziomie skonsolidowanym 35,8 mln zł, Elektrobudowa była na minusie 110,3 mln zł, Rafako znalazło się 175 mln zł pod kreską. Z komunikatów spółek wynika, że znalazły się w trudnej sytuacji finansowej. Ratunkiem dla Elektrobudowy i Trakcji mają być emisje akcji i pojawienie się wśród udziałowców nowych akcjonariuszy.
Odbiciem problemów firm budowlanych jest spadek indeksu WIG Budownictwo. W ciągu ostatnich trzech miesięcy wskaźnik stracił 9 proc. Na początku października indeks zanotował najniższą wartość od ponad roku. Wśród spółek budowlanych z istotnym udziałem w indeksie, najmocniej przecenione w ostatnich trzech miesiącach zostały akcje Rafako (-47 proc.), Mirbudu (-19 proc.), Polimeksu (WA:PXMP) Mostostal (-16 proc.) i Trakcji (-12 proc.). Liderujący sektorowi Budimex (WA:BDXP) stracił w tym okresie 7 proc.
Jak wskazuje firma Deloitte, sektor wciąż znajduje się pod dużą presją kosztową, spowodowaną trendem wzrostowym cen materiałów i robocizny. Te dwa czynniki przekładają się na gorsze wyniki finansowe firm budowlanych.
Zdaniem analityków Deloitte, w sytuacji planowanej kumulacji projektów drogowych i kolejowych na najbliższe 2-3 lata oraz kosztów pracy, presja na wzrost kosztów firm budowlanych może nadal się utrzymywać.
2020 ROK MOŻE BYĆ LEPSZY DLA BRANŻY BUDOWLANEJ
"Jest światełko w tunelu, niemniej jednak ja nie jestem aż takim optymistą, że te najbliższe lata będą latami stabilnymi dla naszej branży. Uważam, że problemy mogą się spotkać - płaca minimalna, wzrost cen, inflacja, presja ze strony pracowników. Jeśli nie znajdzie się równowaga pomiędzy inwestorami, zamawiającymi a generalnymi wykonawcami to zawsze generalny wykonawca będzie miał trudności z konsumpcją (może jakieś inne słowo, nie mam akurat pomysłu jakie) tych rodzajów ryzyka" – uważa członek zarządu Unibepu Sławomir Kiszycki.
Jego zdaniem, obecnie te ryzyka są przeniesione niemalże w 100 proc. na generalnego wykonawcę, a powinny być podzielone na dwie strony.
"Kontrakty są z reguły oszacowane po określonej cenie, a negocjacje pozwalające na dopłaty są bardzo trudne" - powiedział Kiszycki.
Kiszycki uważa, że branżę budowlaną może spotkać jeszcze wiele negatywnych czynników, ponieważ w latach 2020-2021 nastąpi intensyfikacja prac w infrastrukturze. Jak wskazał, branża ponownie może spotkać się z presją ze strony pracowników.
Członek zarządu PORR, Jakub Chojnacki, na przyszłe lata patrzy "względnie optymistycznie".
"W tym roku kończymy zdecydowaną większość kontraktów pozyskanych szczególnie w 2016 roku i porównując je z kontraktami, które pozyskaliśmy w 2018 czy bieżącym roku to różnica jest duża, czasami ogromna. Ostatnie kontrakty ładnie się spinają, co ma związek z tym, że poziom cen na rynku się ustabilizował" - powiedział Chojnacki.
Jego zdaniem, lata dużych inwestycji infrastrukturalnych w małym stopniu przyczyniają się do generalnego rozwoju branży i możliwości firm do przeprowadzania ekspansji międzynarodowej oraz inwestowania w nowe technologie czy w R&D.
"Staramy się to robić, ale te zasoby są mocno ograniczone" - powiedział Chojnacki.
"Dziś w branży budowlanej nie ma środków, które powinny się pojawić w firmach, aby móc inwestować i myśleć o rynkach zagranicznych" - dodał Sławomir Kiszycki z Unibepu.
Członek zarządu Warbudu poinformował, że branża obserwuje niechęć banków do sektora budowalnego.
"Banki podchodzą oczywiście selektywnie do firm, bo są firmy w bardzo złej kondycji i są takie w dobrej kondycji, ale globalnie można powiedzieć, że banki próbują oszczędnie podchodzić do gwarancji bankowych, a instytucje ubezpieczeniowe do gwarancji ubezpieczeniowych. Bez tego nie można wygrać kontraktu" - powiedział Mirosław Józefczuk z Warbudu.
Sławomir Kiszycki z Unibepu dodał, że branża budowana jest oceniana jako branża podwyższonego ryzyka, a banki podchodzą selektywnie nie tylko do firm, ale też do poszczególnych kontraktów.
GŁÓWNYM PROBLEMEM SEKTORA KOSZTY PRACOWNICZE
Jednym z czynników ryzyka dla branży jest presja na wzrost płac.
"Widać ogromną presję płacową. 2017 rok, a w szczególności lata 2018 i 2019 to ogromna presja płacowa i ona cały czas istnieje" - powiedział Mirosław Józefczuk, członek zarządu Warbudu.
"Mamy nowe wyzwania typu Pracownicze Plany Kapitałowe, split payment, zniesienie limitu ZUS, koszty energii, które będą rosły" - dodał Jakub Chojnacki, członek zarządu PORR.
Jego zdaniem, ograniczone zasoby ludzkie, koszty zatrudnienia i niedobór wykwalifikowanych pracowników to podstawowe wyzwania dla branży.
"To jest hamulec numer jeden rozwoju działalności" - powiedział Chojnacki.
Józefczuk wskazał, że istotnymi kwestiami w ramach wynagrodzeń są PPK oraz zniesienie limitu na ZUS.
"Duże firmy budowalne będą musiały od listopada odprowadzać składki na PPK. Są to realne pieniądze, które trzeba zabudżetować" - powiedział członek zarządu Warbudu.
"Ewentualne zniesienie limitu 30-krotności na składki na ZUS będzie miało jeszcze większy wpływ na presję płacową. Z jednej strony jest to ewidentna podwyżka kosztu pracodawcy, a z drugiej strony lepiej zarabiający pracownicy otrzymają mniej pieniędzy, co może również spowodować presję płacową" - dodał.
Zdaniem Chojnackiego, podwyżka płacy minimalnej nie będzie miała bezpośredniego wpływu na duże firmy, ale może mieć wpływ pośredni.
"Mniejsze firmy, które pracują u nas jako podwykonawcy - tam te koszty będą rosły i my musimy być przygotowani na to, że również ich usługi dla nas będą droższe. Pewne zagrożenie jest, z którym musimy się liczyć" - powiedział Chojnacki.
"Z jednej strony średnia płaca jest wyższa, więc presja spowodowana podwyżkami płacy minimalnej nie powinna być tak duża, ale z drugiej strony możemy sobie wyobrazić efekt psychologiczny. Jeżeli różnica miedzy płacą minimalną a tą średnią będzie się zmniejszała, to można wyobrazić sobie presję pracowników średniego szczebla, czy lepiej opłacanych, na podwyżki" - dodał Józefczuk.
W połowie września rząd przyjął rozporządzenie, zakładające wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę do 2.600 zł brutto, czyli o 15,6 proc. w stosunku do wysokości obowiązującej w roku bieżącym. Przedstawiciele PiS zapowiedzieli, że w 2021 roku płaca minimalna wzrośnie o kolejne 15 proc., a na koniec 2023 roku wyniesie 4 tys. zł.
MARŻE GENERALNYCH WYKONAWCÓW MOGĄ WZROSNĄĆ W '20, ALE SKROMNIE
"Widzimy wzrost marż w generalnym wykonawstwie w spółkach, które posiadają krótkie kontrakty i które realizują budowy dla klientów prywatnych. W spółkach, gdzie zamawiającym jest państwo, czyli tych, które realizują kontrakty infrastrukturalne, tej poprawy szczególnie nie widać. Spółki te realizują długie, kilkuletnie kontrakty, a szereg z nich było pozyskanych w 2017 roku, czyli tuż przed wzrostem cen materiałów budowlanych" - powiedział Maciej Wewiórski, analityk DM BOŚ.
Jego zdaniem, presja kosztowa najprawdopodobniej utrzyma się także w 2020 roku.
"Spółki zostaną obciążone wyższymi kosztami pracy. Obawiamy się, że prawdopodobne zmiany legislacyjne, czyli zniesienie limitu składek na ZUS i podwyżka płacy minimalnej, zaburzą funkcjonowanie siatki płac" - powiedział Wewiórski.
"Zakładamy wzrosty marż generalnych wykonawców w 2020 roku, ale - jeśli one nastąpią - to będą raczej skromne" - dodał.
Analityk ocenił, że ceny materiałów i robocizny ustabilizowały się.
"Nie spodziewamy się w przyszłym roku żadnych szoków cenowych" - powiedział Wewiórski.
Według analityka, branża budowlana jest narażona na ogromne ryzyka i można spodziewać się upadłości w sektorze, nawet wśród giełdowych spółek.
"Dwa lata temu były oczekiwania, że spółki budowlane zarobią w ciągu kolejnych kilku lat bardzo duże pieniądze, obsłużą zadłużenie, wypłacą dywidendy i zostaną im jeszcze środki na rozwój, na R&D. Obecnie są środki na obsługę długu, ale nie wszędzie. Czy są dywidendy? Niekoniecznie. Na rozwój środków nie ma. Może się okazać za trzy lata, że branża wyszła z tej perspektywy unijnej pokiereszowana" - ocenił analityk DM BOŚ.
Sara Borys (PAP Biznes)