(PAP) Warto rozważyć taką modyfikację reguły wydatkowej, aby uwzględniała nie tylko wielkość długu, ale również jego koszt - powiedział członek Rady Polityki Pieniężnej Łukasz Hardt. Jego zdaniem, taka modyfikacja reguły byłaby spójna z jej większym uwrażliwianiem na parametry polityki pieniężnej.
„Warto rozważyć taką jej (reguły wydatkowej - PAP) modyfikację, aby uwzględniała nie tylko wielkość długu, ale również jego koszt. Innymi słowy i w uproszczeniu, niski koszt długu powinien ceteris paribus dawać większą przestrzeń na wydatki, a wysoki koszt przestrzeń na wydatki zmniejszać. Zgodne to jest z argumentacją O. Blancharda, byłego głównego ekonomisty MFW, który zauważa, że przestrzeń fiskalną należy rozumieć poprzez odniesienie dynamiki nominalnego PKB do kosztu długu” - ocenił Hardt w swoim wystąpieniu na Uniwersytecie Warszawskim.
„Taka modyfikacja reguły wydatkowej byłaby też spójna z jej większym uwrażliwianiem na parametry polityki pieniężnej (cel inflacyjny RPP już w niej jest), od których rentowność obligacji też częściowo zależy. Zmiana ta nie modyfikowałaby konserwatywnego charakteru reguły, jako trwałej i potrzebnej kotwicy stabilizującej wydatki budżetu państwa” – dodał.
W ocenie członka RPP, polityka fiskalna powinna być oparta na regułach, ale powinna też zawierać możliwość dyskrecjonalnych działań, być antycykliczna, uwzględniać poziom zadłużenia oraz brać pod uwagę wielkość inflacji lub poziom celu inflacyjnego.
„Po pierwsze, polityka fiskalna powinna być oparta na regułach, ale też powinna zawierać możliwość dyskrecjonalnych działań. Po drugie, co do zasady powinna być antycykliczna. Po trzecie, powinna uwzględniać poziom zadłużenia. Po czwarte, powinna brać pod uwagę wielkość inflacji lub poziom celu inflacyjnego. Powinna również odnosić się do kosztu długu, a ten zależy m.in. od polityki pieniężnej” – ocenił Hardt.
„W ekonomii, ale też w polityce gospodarczej kontekst jest w dużej mierze wszystkim i dlatego uniwersalne prawa ekonomii i uniwersalne reguły polityki gospodarczej nie istnieją i dlatego inny jest ciężar dług publicznego, gdy rentowność polskich 10-letnich obligacji bliska jest 2 proc., a zupełnie inny gdy bliska jest np. 6 proc. Trzy pierwsze postulaty polska reguła wydatkowa spełnia, ale co z czwartym?” – dodał.
Zdaniem Hardta, istnieje wiele argumentów przemawiających za tym, że rozważając politykę monetarną, nie sposób uniknąć poruszania kwestii polityki fiskalnej.
„Po pierwsze, zawsze jest pytanie o optymalny policy mix dla Polski, a jego elementem jest polityka pieniężna. To tym ważniejsze, gdy – z różnych powodów, granica między polityką fiskalną a monetarną jest mniej ostra niż kiedyś. Nie dotyczy to Polski w takim stopniu, jak wielu innych krajów, ale nie można od tego abstrahować” – uważa członek RPP.
„Po drugie, obecnie znajdujemy się w takiej sytuacji, gdy w momencie hipotetycznego silnego spowolnienia gospodarczego, większa ekspansja monetarna, ale też fiskalna jest już teraz istotnie ograniczona – politykę monetarną ogranicza wysokość efektywnego dolnego ograniczenia dla nominalnej stopy procentowej, a fiskalną m.in. reguła wydatkowa” – dodał.
W ocenie Hardta, poziom odwróconej stopy procentowej w Polsce to – w przybliżeniu - poziom stopy procentowej, który implikuje poważne pogorszenie sytuacji tych instytucji finansowych, które na obniżkę stóp są szczególnie wrażliwe.
„Co do efektywnego dolnego ograniczenia dla nominalnej stopy procentowej, to przede wszystkim chodzi tu o wysokość tzw. odwróconej stopy procentowej (reversal interest rate), a więc takiej stopy, przy której dalsze obniżanie kosztu pieniądza, ze względu m.in. na negatywny efekt na podaż kredytu, powoduje, że akomodacyjna polityka pieniężna staje się restrykcyjna. Jaki jest jej poziom dla Polski? W pewnym przybliżeniu jest to taki poziom stopy procentowej, który implikuje poważne pogorszenie sytuacji tych instytucji finansowych, które na obniżkę stóp są szczególnie wrażliwe, a więc przede wszystkim SKOK i banków spółdzielczych" - ocenił członek RPP.
"To m.in. z tego powodu w 2016 r., gdy dynamika wzrostu gospodarczego istotnie spadła i jednocześnie występowała deflacja, Rada stóp nie obniżyła. Trzeba przyznać, że teraz wrażliwość tej części sektora finansowego na obniżkę stopy procentowej jest nieco mniejsza niż trzy lata temu” – dodał.
W ocenie członka RPP, w tej perspektywie, aktualnie przestrzeń na minimalną obniżkę stóp teoretycznie istnieje, ale są inne, poważniejsze argumenty przeciwko takiemu działaniu.
„Po pierwsze, cenowa elastyczność popytu na dobra inwestycyjne jest w Polsce bardzo niska, a więc jeśli i tak obniży się i tak już niskie stopy, to inwestycji w ten sposób nie wykreuje się. Po drugie i przede wszystkim, spodziewamy się inflacji CPI w najbliższych miesiącach powyżej celu, choć w dopuszczalnym paśmie odchyleń, i stąd obniżka stałaby w sprzeczności z celem polityki pieniężnej NBP” – powiedział.
„Po trzecie, już teraz ujemna realna stopa procentowa powoduje silny wzrost cen nieruchomości, istotnie wyższy niż dynamika wynagrodzeń, co powoduje, że kupujący mieszkania muszą zadłużać się na wyższe kwoty i na dłuższy okres. Po czwarte, obniżka stopy pogorszyłaby efektywność alokacji kapitału w gospodarce i w ten sposób negatywnie oddziaływała na fundamenty jej wzrostu” – dodał. (PAP Biznes)