Mocny w dane makro poprzedni tydzień zostanie zapamiętany głównie przez pryzmat raportu z rynku pracy w USA, który sygnalizuje, iż zimowe zamrożenie jest już przeszłością.
Globalne rynki akcji mają za sobą okres, w którym do uwzględnienia w cenach była masa danych makro, polityka banków centralnych oraz powrót wojennego napięcia na Ukrainie. Nie ma jednak wątpliwości, iż kluczowymi wydarzeniami były doniesienia z USA, gdzie inwestorzy dostali jednocześnie informacje o skali zamrożenia gospodarki w I kwartale – PKB wzrósł o skromne 0,1 procent – i mocne dane z przemysłu oraz rynku pracy, które idealnie uzupełniły środową decyzję Fed o kolejnym kroku na ścieżce redukowania trzeciej rundy luzowania ilościowego. Bilansem jest nowy rekord wszech czasów DJIA, który w finale poprzedniego tygodnia nie zdołał się obronić, ale starczył do podkreślenia, iż wbrew pesymistom i mocnej wyprzedaży części sektorów, Wall Street pozostaje w konsolidacji pod szczytami trendu wzrostowego.
Oczywiście z całej masy danych opublikowanych w USA najważniejsza jawi się paczka z rynku pracy, który zaskoczył siłą odbudowy po zimowej zadyszce. Właściwie skokowy spadek bezrobocia do 6,3 procent i kwietniowy wzrost liczby miejsc pracy o blisko 290 tys. szybko uzupełniono o szczegółowe analizy stopy partycypacji czy dynamikę płac, w których upatruje się ciągle słabej kondycji rynku pracy. Naprawdę jednak ważniejszy od tego jest trend, który sygnalizuje, iż gospodarka pozostała na ścieżce wzrostu i właściwie bez większego zawirowania przeszła przez najgorszą od dekad zimę. Dynamiki ożywienia nie była wstanie podciąć redukcja QE3, ciągle słaba kondycja Europy i chiński katar, w którym część komentatorów chce widzieć początek nowej, globalnej recesji,
Paradoks polega na tym, iż naprawdę mocne dane z rynku pracy wraz z kilkoma zmiennymi sygnalizującymi, iż całościowy obraz nie jest tak mocny, jak pokazują najuważniej śledzone liczby, sprzyjają spokojnej polityce Fed w perspektywie kolejnych 12 miesięcy. Inaczej rzecz mówiąc słaby wzrost płac – w kwietniu zerowy - i spadek stopy partycypacji zdają się być gwarantem, iż przez kilkanaście kolejnych miesięcy Rezerwa Federalna nie podniesie ceny kredytu a pomiędzy zakończeniem QE3 a podniesieniem stóp procentowych może być kilka miesięcy przerwy. W praktyce oznacza to, iż amerykańska gospodarka i Wall Street staje przed perspektywą więcej niż czterech kwartałów, w których Fed nie zmieni stóp procentowych i nie zacznie gasić ożywienia spadkiem dostępności kredytu.
W tak zarysowanym obrazie zasadnym pozostaje założenie, iż obserwowana ostatnia słabość Wall Street, która zmieniła się już w konsolidację, jest tylko częścią oczekiwanych w roku 2014 skoku zmienności i niepewności po dwóch latach imponujących zwyżek. Zapewne w bliskiej perspektywie należy oczekiwać więcej szumu, również technicznego, ale na dziś założenie, iż Wall Street wykreśliła już szczyt hossy wydaje się fundowane na nadziejach a nie faktach. Naprawdę do bessy w USA potrzeba dziś jakiegoś szoku lub recesji a ta nie rysuje się na widocznym obecnie horyzoncie. Wręcz przeciwnie – kondycja rynku pracy i dane z przemysłu, ale też opublikowana właśnie dynamika wydatków konsumentów sprzyjają tezie, iż w gospodarce amerykańskiej robi się coraz cieplej.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA