Jeśli decyzja FOMC miała być najważniejszym wydarzeniem tego tygodnia, to prezydent USA Trump szybko chciał zaznaczyć swoją wyższość i raczej mu się to udało. Zapowiedź nowych ceł na chińskie towary zszokowała rynki płosząc kapitał z ryzykownych aktywów w stronę jena i franka. Trump wywiera też presję na Fed, gdyż przy eskalacji konfliktu jedna obniżka może okazać się niewystarczająca.
Prezydent Trump w typowym dla siebie stylu na Twitterze poinformował, że od 1 września USA wprowadza cła w wysokości 10 proc. na jeszcze nieoclone towary z Chin warte 300 mln USD. Powiększa to listę opodatkowanego importu ponad 250 mld USD już objętych 25-proc. cłem. Trump zaznaczył, że wszystkie cła mogą ostatecznie być dużo wyższe niż 25 proc., ale jeśli porozumienie handlowe zostanie osiągnięte, cła mogą zniknąć. Prezydent jest niezadowolony z braku postępów w negocjacjach, wini stronę chińską za próby renegocjacji wcześniejszych postanowień oraz niewywiązywanie się z deklaracji (m.in. nierealizowany zakup towarów rolnych z USA).
Trump chce wywrzeć większą presję na Chinach przed kolejną rundą rozmów w przyszłym miesiącu i osiągnąć własne cele w negocjacjach. Przy tym jest gotowy zaakceptować ryzyka dla gospodarki i, jak sam powiedział, nie przejmuje się reakcją rynku akcji. Celowo lub nie, Trump też kontratakuje w swojej przepychance z Fed. Eskalacja konfliktu handlowego poprzez wyższe cła stanowi zagrożenie dla konsumpcji prywatnej, z czym Fed będzie musiał się liczyć. W rezultacie „ubezpieczeniowa” obniżka z tego tygodnia może być niewystarczająca, by zapewnić odpowiednie wsparcie dla gospodarki. Rynek już wdrożył taką interpretację, gdyż szanse na wrześniową obniżkę ponowie zaczęły rosnąć: od wczoraj z 71 proc. do 96 proc. Rajd ulgi dolara dobiegł końca i przeobraził się w ucieczkę w bezpiecznego JPY i CHF. Jeśli nic się nie zmieni, jen będzie największym beneficjentem zamieszania, biorąc pod uwagę bierność Banku Japonii. Przebudzenie ryzyka wojen handlowych wywiera presję na aktywa ryzykowne, co widać po słabości m.in. AUD, indeksów i ropy naftowej. Klimat nie sprzyja też rynkom wschodzącym i złoty jest najsłabszy wobec euro od maja. Nie sądzimy, ale pole do dalszego osłabienia było duże. Wyprzedaż waluty zwykle bierze się z ucieczki kapitału, który wcześniej napływał a rynek. Mając na uwadze, że EUR/PLN jest blisko wielomiesięcznych szczytów, najzwyczajniej nie będzie komu uciekać. EUR/USD notuje jedną z mniejszych reakcji, ale przy rosnących oczekiwaniach na luzowanie Fed przy jednoczesnej ograniczonej przestrzeni do reakcji EBC spodziewamy się wyższej wyceny eurodolara.
O tym, jak szybko rynek będzie dyskontował reaktywność Fed, będzie zależeć do tego, kiedy dane z gospodarki USA zaczną pokazywać problemy. Wczoraj rozczarowaniem był niższy od prognoz ISM dla przemysłu, a dziś testem będzie raport z rynku pracy NFP. Rynek liczy na przyzwoity wzrost zatrudnienia w sektorze pozarolniczym o 165 tys., spadek stopy bezrobocia do 3,6 proc. i wzrost płac o 0,2 proc. m/m. Słabsze dane w którymś elemencie będą wpływać na wycenę szans na cięcie Fed. A jakby czynników ryzyka było mało, na wieczór (19:45) zapowiedział oświadczenie w sprawie relacji handlowych z UE. Kto oczekuje zakomunikowania przyjacielskiego porozumienia?