Podczas wyborów, złoto zadziałało tak jak powinno. Wygrana Trumpa była niespodziewana (przez większość), co wzmożyło popyt na bezpieczne przystanie. Początkowy ruch po wstępnych wynikach wypchnął nas kilkanaście dolarów w górę, dochodząc idealnie do linii trendu (żółta) łączącej ostatnie niższe dołki. Następnie nastąpiło jednak coś w dużej mierze mniej przewidywalnego. Giełdy odrobiły zaległości i to z nawiązką (co niejako odzwierciedlało spadek awersji do ryzyka) i jednocześnie znacząco umocnił się dolar. Wiemy, że im mocniejszy dolar, tym popyt na surowce maleje. Złoto zostało osaczone z dwóch stron zatem spadek cen kruszcu nie mógł już mocno dziwić inwestorów.
Zobaczmy teraz jak wygląda to od strony technicznej. Pokonane zostało ważne wsparcie na 1250 USD/oz, co otworzyło nam drogę do 1210 USD/oz. Oba poziomy, poza byciem w przeszłości oporami i wsparciami, są także ważnymi zniesieniami Fibonacciego (38,2% i 50%). Nie dziwi zatem fakt, że po dotarciu do 1210 USD/oz w dniu dzisiejszym, widzimy tam odbicie. Jest jeszcze zbyt wcześnie aby zakładać, że wsparcie zostanie utrzymane. Mamy co prawda długi dolny cień na dziennej świecy rysujący młotek ale dzień się jeszcze nie skończył. Z końcową oceną czy mamy grunt pod odbicie czy nie, należy się wstrzymać co najmniej do zakończenia poniedziałkowego handlu. W momencie, kiedy odbicie zostanie utrzymane, sytuacja będzie dla kupujących obiecująca. Jeżeli napór podaży będzie się jednak zwiększał i cena cały czas będzie w niebezpiecznej odległości od 50% Fibo, szansa na przebicie i kontynuację spadków będzie rosła.
W mojej ocenie, długoterminowy trend na złocie jest ciągle wzrostowy. Przyjmując takie założenie, pozycja długa w obecnej sytuacji charakteryzuje się bardzo pożądanym, wysokim stosunkiem zysku do ryzyka.