Indeksy niezbyt często goszczą w naszych analizach. Nie dlatego, że ich nie lubimy lecz dlatego, że sukcesywnie pną się w górę, skutecznie pompując balonik, nie dając jednocześnie, żadnych ciekawych i w miarę bezpiecznych punktów wejścia. Zgodnie z zasadami price action, lepiej jest wejść w trendzie po korekcie, niż w momencie, kiedy przebijamy nowe szczyty. Niby jest to oznaka siły, jednak zwiększa problem w odpowiednim ustawieniu stop lossa (Pomijając fakt, że większość traderów detalicznych takich zleceń nie używa).
Po takim przydługim wstępie, pora przejść do konkretów. Marzec na amerykańskiej giełdzie nie był najlepszy. Może inaczej, był niezły ale porównując do poprzednich to było nieciekawie, gdyż zanotowaliśmy spadki. Korekta przybrała formę klina (niebieskie linie) i jak to wskazaliśmy na początku zdania, jest tylko korektą (póki co). Niby linia trendu jest pod presją, ale zejście nie zniosło nawet 23,6% ostatniej fali wzrostowej czyniąc wspomnianą korektę bardzo słabą, wręcz płaską. Pomimo tego, jest to okazja do odnowienia pozycji długich, lub dobrania nowych. Klarowny sygnał kupna będzie wygenerowany w momencie, kiedy cena przebije górną linię klina. Póki co, raczej wypadałoby czekać cierpliwie, ze względu na to, że klin może jeszcze trochę potrwać, zanim rekiny z Wall Street zdecydują się na wybicie górą.
Reasumując, balonik ciągle nam rośnie. Wchodzenie w pozycje długie przy tych wycenach to już takie trochę złoto dla zuchwałych. Można w to grać, ale trzeba się upewnić aby nie być ostatnim, który na tym balu zgasi światło i zostanie bez przysłowiowych spodni. Z drugiej strony, próba łapania szczytów i granie na krótko w takim trendzie, kończy się zazwyczaj sporym debetem na koncie. I z takich właśnie powodów, sytuacja na indeksach nie jest dla nas zbyt ciekawa do inwestowania, szczególnie mając pod ręką 50 innych instrumentów.