Umacniający się frank szwajcarski w pierwszej połowie października wzmógł spekulacje na temat kolejnej interwencji ze strony SNB. Wiemy, że SNB nie przepada za mocnym CHF i niskim kursem EURCHF i już wielokrotnie dopuszczał się ingerowania w rynkową wycenę tej pary. No właśnie, ale jaka cena jest dla nich atrakcyjna a jaka niebezpieczna i skłania ich do działania?. Z wykresu widzimy, że obecnie znajdujemy się w okolicach, które w przeszłości były używane do podbijania kursu tej pary. Mamy pierwsze wsparcie 1.08 oraz drugie, 60 pipsów niżej. Widzimy, że w 2016 to 1.08 było używane i respektowane znacznie częściej, więc możemy założyć że to właśnie tam ustawione mają celowniki traderzy ze Szwajcarii. Odbicie mieliśmy nawet całkiem niedawno, jednak powoli traci ono blask i ten kto miał możliwość się na nie załapać już chyba to zrobić, realizując obecnie zyski.
Pozycja długa w długim terminie wydaje się tutaj jednak cały czas całkiem rozsądna. O ile wiemy, że SNB nie można totalnie ufać, to tutaj mamy pewne wsparcie od strony technicznej (solidne wsparcia). Chociaż niekompletne, gdyż cena w 2015 i 2016 wyrysowuje nam formację głowy z ramionami. Może nie totalnie książkowej i nieskazitelnej, ale jednak dającej grającym na spadki nieco nadziei. Zaawansowani gracze dobrze jednak wiedzą, że z głowy z ramionami pożytki są dopiero w momencie przebicia linii szyi a tutaj już będzie trzeba wytoczyć ciężką artylerię.