Spirala cenowo-płacowa, to kolejny po stagflacji termin ekonomiczny, który z debaty czysto ekonomicznej przebija się do szerokiego grona odbiorców. Wszystko to za sprawą rosnącej inflacji, która aktualnie sięga już 11%. Wraz ze wzrostem cen rosną również wynagrodzenia, które przekładają się na wyższe ceny produktów i dalsze podwyżki. Jeżeli raz wpadnie się w to błędne koło to bardzo trudno z niego wyjść. Sytuację próbuje ratować NBP, dynamicznie podnosząc stopy procentowe, których maksymalna prognozowana granica w dalszym ciągu przesuwa się w górę. Rada Polityki Pieniężnej najprawdopodobniej pogodziła się z faktem, iż nie ma innej drogi na zatrzymanie samonapędzającej się spirali cenowej, niż zacieśnianie polityki monetarnej i wyhamowanie wysokiego wzrostu gospodarczego.
Wynagrodzenia i inflacja na dwucyfrowym poziomie
Według ostatnich danych inflacja w Polsce osiągnęła w marcu 11% i nie będzie to jej szczyt w tym roku. Jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie analitycy spodziewali się rocznego maksimum w pierwszym kwartale tego roku. Aktualnie szczyt CPI przesunął się na drugą połowę roku i może osiągnąć w najbardziej optymistycznym wariancie 12-13%. W podobnym tempie rosną wynagrodzenia, których dynamika wzrostu wyniosła w zeszłym miesiącu 12,7%.
Rysunek 1. Inflacja w Polsce
Wskazane dane jasno pokazują, że zagrożenie wpadnięcia w spiralę cenowo-płacową jest wysokie. Jak na razie dynamika wynagrodzeń znajduje się powyżej inflacji, jednak już teraz wzrost realnego wynagrodzenia dużo poniżej średniej z ostatnich lat. W momencie gdy sytuacja odwróci się, będziemy mieli do czynienia z pierwszym realnym spadkiem wynagrodzeń od 2013 roku, nie licząc krótkiego epizodu na początku pandemii COVID 19.
Pozytywnie nastrajają dane odnośnie wzrostu PKB, które obecnie kształtują się na poziomie 7,3%. Biorąc pod uwagę wzrost sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej, Polska gospodarka będzie w stanie wytrzymać podwyżki stóp w nieco większej skali.
Rysunek 2. Dynamika PKB w Polsce
Polityka fiskalna rządu napędza wzrost cen
W wyhamowaniu inflacji z pewnością mogłoby pomóc zacieśnienie polityki fiskalnej przez polski rząd, który jednak zachowuje się w sposób zupełnie odwrotny. Nieustanna rozbudowa wydatków socjalnych oraz wzrost zadłużenia dostarczają dodatkowe paliwo dla konsumentów, którzy napędzają dynamikę cen od strony popytowej. Niestety to również jest mechanizmem samonapędzającym się, gdyż transfery socjalne stymulują ceny, których wzrost rekompensowany jest nowymi świadczeniami. Większość tych wydatków finansowana jest rzecz jasna z długu publicznego.
Według wstępnych założeń deficyt sektora finansów publicznych wzrośnie w tym roku z 49 mld zł do 128 mld zł, co stanowi ponad 3% procent PKB. W tej chwili przeprowadzenie zacieśniania polityki fiskalne byłoby bardzo trudnym zadaniem, a ekipa, która tego by się podjęła, z pewnością straciłaby lwią część poparcia społecznego. Wiele wydatków należy do transferów stałych, takich jak np. 500 plus, i ich likwidacja pozbawiłaby gospodarstwa domowe dochodów, które zostały już wkalkulowane w budżet rodzinny
Raty kredytów rosną, oprocentowanie depozytów niekoniecznie
W przypadku wyhamowania inflacji przynajmniej od strony popytowej mógłby pomóc wzrost oprocentowania lokal bankowych, który skłoniłyby do większego oszczędzania kosztem konsumpcji. W Polsce odsetki od depozytów rosną nieproporcjonalnie wolniej niż raty kredytowe. Spowodowane jest to faktem, iż kredyty powiązane są z dynamicznie zmieniającą się stawką WIBOR podczas gdy depozyty najczęściej mają stałe oprocentowanie.
Nie pomaga również niska konkurencja na rynku bankowym, która wynika z tego, iż ten sektor należy do jednego z najbardziej regulowanych obszarów gospodarczych w Polsce. Na problem niskiego oprocentowania depozytów zwrócił ostatnio uwagę Premier Mateusz Morawiecki, podczas wystąpienia na forum Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, jednak nie padły tam żadne konkretne deklaracje ustawodawcze.
Podsumowując, w tej chwili, aby zatrzymać powstanie spirali, potrzebna jest koordynacja działań ze strony NBP jak i rządu. Aktualnie efekt rosnących stóp procentowych jest niwelowany przez ekspansywną politykę fiskalną rządu, co w połączeniu z utrzymującymi się wysokimi cenami energii i niskim zwrotem z lokat, nie daje przesłanek szybkiego powrotu do celu inflacyjnego.