Handel w środę przyniósł niemrawą próbę wybicia wcześniejszego minimum na EURPLN wokół 4,2530, ale większą uwagę skupił na sobie USDPLN, który ciągnięty przez EURUSD podskoczył w okolice 3,77. Opublikowane o godz. 14:30 dane nt. inflacji CPI w USA okazały się nieco niższe od oczekiwań, ale nie podbiły już znacząco rynkowych oczekiwań dotyczących cięcia stóp przez FED w lipcu – teraz kluczowy będzie już komunikat po posiedzeniu zaplanowanym na przyszłą środę. Tymczasem na rynki zaczęła wkradać się niepewność związana z obawami wokół zaplanowanego na koniec miesiąca szczytu G-20 na którym zaplanowana została „uroczysta kolacja” prezydentów USA i Chin. Na początku tygodnia Donald Trump dał do zrozumienia, że Chiny są „zmuszone” do tego, aby podpisać umowę handlową i zagroził, że uniki ze strony Chin będą skutkować nałożeniem maksymalnych ceł na cały import z Chin, a wczoraj dodał, że albo USA będą miały „wspaniałą” umowę z Chinami, albo nie będzie jej wcale. Ta narracja (wprawdzie w stylu Trumpa) może jednak sugerować potencjalne fiasko G-20 i związane z nim ogromne ryzyko dla rynków w wakacje, gdyż cześć ekonomistów wskazywała na to, że „totalna wojna handlowa” może rodzić ryzyko pojawienia się recesji w amerykańskiej gospodarce już w 2020 r.
Czwartkowy handel pokazuje jednak, że inwestorzy nie przenieśli obaw ze środy. Na sesji w Azji złoty ponownie zyskał na wartości – EURPLN jest teraz na dobrej drodze do przetestowania dołka z sierpnia ub.r przy 4,2450, a USDPLN ma szanse ponownie sprawdzić siłę wsparć wynikających z minimów w ostatnich dniach przy 3,7525.
Dzisiaj większą uwagę mediów może przyciągać CHFPLN z racji planowego posiedzenia Narodowego Banku Szwajcarii – parametry polityki nie powinny się zmienić, ale być może Thomas Jordan będzie próbował uderzyć w bardziej „gołębie” akcenty, zwłaszcza, że w maju frank się umocnił i cały czas pozostaje „wysoko wyceniany”…. Tyle, czy rynek to kupi? Frank obok jena to naturalna bezpieczna przystań na gorsze czasy, a ryzyko dla takich scenariuszy nie jest małe.