Symptomy spowolnienia globalnej koniunktury przyczyniły się do tego, że ceny ropy naftowej przez kolejny tydzień poruszały się „na wstecznym biegu” (Brent –3,3%, WTI –2,8%). Biorąc pod uwagę polityczne i ekonomiczne konotacje jakie od dłuższego czasu towarzyszą trzycyfrowym wycenom ropy wydobywanej z dna Morza Północnego, trudno oczekiwać, aby surowiec ten mógł na dłużej pozostać pod rzeczonym progiem. W piątkowy wieczór na zamknięciu baryłka Brent kosztowała 99,5 dolarów, a lekka słodka ropa amerykańska 88,23 USD. W przypadku Brent oczekiwania literalnej dosłownie „tymczasowości” artykułowali też w weekend analitycy z Barclays Capital. Deklarując, że będą o tym przekonani nawet, gdyby ten gatunek ropy dotknął na chwilę ok. 90 USD/bbl. Swoje przewidywania budują na wypróbowanych przez OPEC i na ogół niezawodnych „metodach przykręcania roponośnego kurka”.
Tym, co przesądziło o zepchnięciu kursu ropy w okolice poziomów, które robią się już makroekonomicznie (i nie tylko) niebezpieczne, m.in. dla krajów Zatoki Perskiej, to największe od kilku dekad sesyjne spadki cen złota. Po jeszcze w sumie „ciemnym piątku” (tj. ok.–5,0%), przyszedł zupełnie już „czarny poniedziałek”, 15 kwietnia złoto straciło w ramach handlu elektronicznego –8,8%. Prawdziwym szokiem był jednak odczyt fixingowy, gdy londyńscy „bulionowcy” przecenili w tym dniu złoto o –9,1%, tj. aż o 140,5 dolarów. Nazajutrz uncja złota była jeszcze tańsza, w obrocie sieciowym dochodziła do 1321,42 USD, a na fixingu do 1380 dolarów. W sumie w trakcie ubiegłotygodniowych notowań kruszec stracił w zależności od obszaru notowań od –5,3% (ciągłe) do –8,4% (fixing), kończąc z cenami na poziomie, odpowiednio: 1403,10 USD/oz i 1405,50 USD/oz.
„Żółty metal” i „czarne złoto” w średnim i długim okresie znajdują się w osobliwym „morficznym związku”. Nie wszyscy wprawdzie taki układ „aprobują”, przed laty miał do niego sporo zastrzeżeń lub wręcz go negował nie kto inny jak Jim Rogers. Tak czy inaczej, jeśli ropa będzie się wkrótce odbudowywać to złotu nie powinno to przynajmniej zaszkodzić.
W tych okolicznościach swoje „czarne dni”, a właściwie cały czarny tydzień, musiało mieć srebro. Podczas zeszłego tygodnia straciło na fixingu –13,6%, a w handlu sieciowym –10,4%. Obrywając niejako w dwójnasób. Z jednej strony za mega przecenę złota, z drugiej - za słabość segmentu metali przemysłowych, dla których katalizatorem stały się rozczarowujące dane makroekonomiczne z Chin. Jeśli chodzi o te ostatnie, to nie wiadomo, czy nie jest akurat tak, iż takie właśnie być musiały, aby nieco poprawić wizerunek statystycznej wiarygodności. To mogłoby oznaczać, że kolejne odczyty mogą być już bliższe „normy”. Oczywiście jest jeszcze inna możliwość, tzn. taka, że w rzeczywistości z makroekonomią Państwa Środka jest jeszcze gorzej. Póki co, w minionym tygodniu, poza aluminium (+0,8%), zjechały spotowe ceny: cyny (–7,7%), cynku (+0,1%) miedzi (–7,1%), niklu (–4,5%) i ołowiu (–2,5%). Przed tygodniem w bardziej korzystnym świetle starano się przedstawić miedź. Być może strona zakupowa będzie czekać, aż „czerwony metal” jeszcze bardziej siądzie. W ostatnich dniach analitycy Deutsche Banku, wprawdzie nie bezpośrednio (tj. prognostycznie), ale tak mimochodem, wspominali coś o pułapach 6,0 tys. – 6,3 tys. dolarów za tonę. Jednocześnie mowa też była o inflacji kosztowej, związanej z wydobyciem w Chile oraz możliwych zakłóceniach dostaw (strajki). W drugiej połowie tygodnia „Red One” zszedł poniżej 7 tys. dolarów, i tak już do piątku pozostało.
W obliczu drastycznych przecen metali przemysłowych wśród inwestorów i traderów towarowych coraz większym zainteresowaniem cieszy się segment towarów rolno-spożywczych, który selektywnej uwadze polecano na tych stronach ostatni raz w komentarzu z 8 bm. Do liderów ubiegłotygodniowego handlu należała kawa, tym razem Arabica (+5,6%), Robusta (+1,2%) oraz kakao (+3,2%). O tym, że odnotowały tak wyraźną progresję zadecydował fakt, że przede wszystkim są relatywnie tanie. W największym stopniu dotyczy to notowań szlachetniejszej odmiany „czarnego napoju”. W przypadku kakao zwraca się jeszcze uwagę na ewentualne skutki importowe wobec obłożenia ziaren w Indonezji (ok. 13% – 15% światowych zbiorów) kilkuprocentową opłatą wywozową. Uważa się, że spowoduje to jeszcze większy popyt na produkcję rodem z Afryki. Ta z kolei sygnalizuje możliwość nieco gorszych zbiorów w Ghanie (ok. 18% – 20% globalnej podaży). Sprzeczne informacje w zakresie logistyki napływają z Wybrzeża Kości Słoniowej. Eksperci Commerzbanku zalecają, aby z nieco mniejszego ruchu przeładunkowego w portach Wybrzeża Kości Słoniowej (ok. 38% plonów świata) nie wyciągać jeszcze zbyt daleko idących wniosków.
Dość osobliwy „efekt taniości”, który wygenerował w I kwartale silny wzrost cen bawełny (w zeszłym tygodniu –3,3%), co jakiś czas implikuje wahania notowań cukru. W minionym tygodniu akurat lepiej wypadł ten biały londyński (+1,3%), podczas, gdy ceny trzcinowego spadły o –0,6%. Z tym drugim rodzajem słodzika jest jak wiadomo tak, że cechuje go wrażliwość na notowania paliwowe, wyznaczające opłacalność produkcji mieszanek etanolowych. Analitycy australijskiego banku Macquarie liczą się z tym, że cukier trzcinowy, kosztujący teraz niespełna 18 centów za funt, w połowie roku może być tańszy, przynajmniej o jakieś dobre 5%, czyli kosztować ok. 17 USc/lb lub nawet nieco mniej. Potem spodziewają się już zwyżek - tak, aby pod koniec 2013 r. jego wartość była zbliżona do obecnych poziomów.
Stonowanie, jak to na przednówku, zachowują się zboża. W ubiegłym tygodniu: pszenica (zwykła –0,8%, Kansas –0,9%), kukurydza (–1,0%), soja (ziarno +1,0%, śruta +0,5%). Trochę dodatkowego fermentu w notowaniach zbóż wprowadziła ptasia grypa, sygnalizująca spadek bieżącego popytu na pasze. Natomiast ubiegłotygodniowym beneficjantem, jeśli można tak to ująć, tejże epidemii, było „czerwone mięso”: chuda wieprzowina (+0,4%) wołowina (buhaje +3,6%), krowi żywiec (+0,4%). Takiego zachowania rynku spodziewano się już od początku kwietnia, ale po około wielkanocnym „tornadzie” na notowaniach zbóż - uczestnicy mięsnych parkietów byli zdezorientowani, co do kierunku w jakim podaży rynek.
Do korekty doszło wreszcie na szorstkim ryżu (–3,7%), który przedtem od połowy marca zyskał w sumie ok. 8%. Głównie za sprawą drobiowych przypadłości, ponieważ jak niebezpieczne jest pożywienie z taniego drobiu, to alternatywa dla ryżu w krajach Azji robi się oczywista. Niemniej powyżej ponad 15 c/cwt ryż tani nie jest.
Tę samą uwagę można odnieść do soku pomarańczowego (w minionym tygodniu +2,5%). Coraz cieplejsza pora roku niby powinna sprzyjać popytowi, ale obserwowana od stycznia ponad 30% zwyżka cen cytrusowych kontraktów sama w sobie niejako już „prosi się” o korektę.
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski SA