W minionym tygodniu odbyły się rozmowy pokojowe w Stambule, które jednak nie przyniosły szczególnych rezultatów. Rosja pozoruje wycofanie spod Kijowa. W rzeczywistości prawdopodobnie planuje skupić się na Donbasie, by pokazać Rosjanom jakiekolwiek zwycięstwo.
Putin musi odnieść jakieś „zwycięstwo”, by uzasadnić zakończenie „specjalnej operacji”. Pierwotnym planem była „denazyfikacja” i „demilitaryzacja” Ukrainy, co miało się odbyć poprzez kilkudniową operację zakładającą wejście do Kijowa i ucieczkę ukraińskich władz (lub ich eliminację – tuż przed inwazją mówiło się o liście osób do likwidacji. Dziś nie sposób stwierdzić czy była to prawda, ponieważ z planów Rosjan nic nie wyszło). Plan „minimum” to zachowanie Krymu i włączenie Donbasu do Rosji. W tej ostatniej kwestii ma być zorganizowane „referendum”, którego wynik zapewne przyjdzie w kopercie z Moskwy.
Niewykluczone, że w ramach owego planu minimum, Rosja zamrozi konflikt na długi czas, jak miało to miejsce w ostatnich latach. Nie da się także wykluczyć, że nie będzie to ostatni rozdział w historii konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, jak również, że Rosja nie wyciągnie w przyszłości rąk po kraje bałtyckie czy chociażby Mołdawię, w ramach której od lat funkcjonuje Naddniestrzańska Republika Mołdawska.
Wszystko wskazuje na to, że musimy zaakceptować fakt, że sprawy nie wyglądają tak, jak przez ostatnie 20-30 lat. Rosja jest państwem o ambicjach imperialnych, agresywnym i militarystycznym. Ewentualne odejście Putina w bliższej lub dalszej przyszłości, nie musi oznaczać, że Rosja zmieni swój kurs. Ludzie, którzy mogliby ten kurs zmienić, albo nie żyją (Borys Niemcow) albo zostali zmuszeni do opuszczenia kraju (Garri Kasparow). Pozytywny scenariusz na przyszłość zakłada izolację Rosji na wzór Korei Północnej bądź Iranu, by uniemożliwić jej odbudowę potencjału militarnego. Scenariusz negatywny zakłada, że postawy Zachodu nie przetrwają próby czasu, wrócimy do business as usual, a Rosja będzie się zbroić, by znów uderzyć za 10, 15, 20 lat. Dla Polski ma to dziś szczególne znaczenie, ponieważ celem tego ataku może być właśnie nasze terytorium.
Przypadkowe potknięcie Rosji – bo przecież plan był zupełnie inny – kończy trwającą od lat pauzę strategiczną. Przyszłość to czas, w którym przyświecać nam będą zimnowojenne idee wzajemnego szachowania oraz stwierdzeń w rodzaju „chcesz pokoju, szykuj się na wojnę”. Kluczową rolę dla bezpieczeństwa regionu – poza izolacją Rosji – odgrywać będzie zachowanie przez Ukrainę suwerenności, umocnienie się Finlandii, Estonii, Łotwy i Litwy, a także kwestia Białorusi. Kraj ten stoi obecnie na rozstaju dróg – jeśli aktywnie włączy się w działania wojenne po stronie Rosji, przepadnie na zawsze. Ale właśnie teraz Białoruś ma szansę opowiedzieć się po właściwej stronie – w Ukrainie walczy batalion Białoruski im. Konstantego Kalinowskiego (polsko-białoruski bohater powstania styczniowego), zaś w samej Białorusi działają tzw. „kolejowi partyzanci”, którzy sabotują transport wojsk.
Warto też wspomnieć, że choć duża część Rosjan popiera imperialną politykę swojego państwa i jest skłonna cierpieć z powodu sankcji, duża część jest bierna i „nie interesuje się polityką” istnieje także spora część, która pragnie opuścić swój kraj. Jest to obecnie utrudnione z uwagi np. na zamknięte połączenia lotnicze. Jednak od początku inwazji z Rosji do Gruzji wyjechało już ok. 30 tys. ludzi. Rosjanie uciekają także do Armenii, Azerbejdżanu i Kazachstanu. Bardziej zamożni wybierają Turcję, Egipt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Statystyki Google (NASDAQ:GOOGL) pokazują, że w Rosji coraz częściej wyszukuje się frazy takie jak „emigracja”, „przepisy imigracyjne Kazachstanu”, „życie w Kirgistanie” etc.
Metale szlachetne
Od piątku 25 marca obserwowaliśmy spadki, które mogły być odczytywane jako sygnał sugerujący możliwość zakończenia wojny. Szczególnie, że najniższe lokalne minimum przypadało na dzień spotkania w Stambule. Niestety, wtorkowe rozmowy jeszcze nie dobiegły końca, gdy cena złota zaczęła iść w górę pokazując, że popyt na bezpieczeństwo pozostaje na wysokim poziomie.
Do osłabienia złota najpewniej przyczyniła się Japonia. Bank Japonii zapowiedział zakup nieograniczonej ilości 10-letnich obligacji po stałym oprocentowaniu. Przełożyło się to na umocnienie dolara względem jena, co zwróciło uwagę inwestorów poszukujących bezpieczeństwa – jen, dolar, frank szwajcarski, podobnie jak złoto, postrzegane są jako bezpieczne przystanie.
Niewątpliwie obecne wahania na złocie to krótkoterminowe fluktuacje, będące reakcjami na bieżące wydarzenia. W perspektywie chociażby półrocznej, obserwujemy trend wzrostowy, będący odpowiedzią na problemy inflacyjne. Banki centralne będą podnosić stopy procentowe, jednak rosnące ceny paliwa i żywności utrzymają inflację w 2022 roku w Polsce najprawdopodobniej na poziomie powyżej 10 proc. Założyć więc należy, że najbliższe miesiące, a pewnie i lata, to czas sporej zawieruchy gospodarczej i walki z rosnącymi kosztami życia.