Przez trzydzieści dni ropa naftowa brent potaniała o prawie 10%. Jednak na polskich stacjach paliw obniżki szybko się skończą, zwłaszcza, że złoty jest słaby. I nie będzie się wzmacniał, bo maleją szanse na olbrzymią pomoc finansową z UE.
Cena ropy brent w ciągu miesiąca spadła ze 107 USD do 94 USD za baryłkę, jednak w ostatnich dniach wzrosła do ponad 98 USD.
- Ceny powinny być wyższe niż obecnie, a wskazują na to napięte fundamenty czyli deficyt ropy na świecie, który wynosi 2-3 mln baryłek dziennie – mówi w rozmowie z MarketNews24 Michał Stajniak, ekspert XTB (WA:XTB). – Istotnych zmian po stronie popytu nie widać, natomiast w październiku Stany Zjednoczone przestaną dostarczać zwiększone ilości ropy poprzez obniżanie swoich rezerw strategicznych o 1 mln baryłek dziennie.
Ze strony inwestorów zainteresowanie rynkiem ropy jest bardzo niskie ze względu na ogromną niepewność. Gdy inwestorzy powrócą na rynek powinniśmy zobaczyć ceny przekraczające 100 USD za baryłkę.
Bardzo ciekawe są obecnie ceny za baryłkę ropy w Polsce. Nieznacznie przekraczają 400 zł za baryłkę, a to oznacza, że jesteśmy na poziomach sprzed wybuchu wojny w Ukrainie. W najbliższym czasie jest jeszcze przestrzeń do obniżek cen benzyny na stacjach paliw, ale szybko skończy się.
Podwyżki powrócą bo złoty jest bardzo słaby wobec dolara. I będzie jeszcze słabszy, bo NBP podąża w kierunku zatrzymania podwyżek stóp procentowych, a jednocześnie Fed jest na początku drogi do kolejnych podwyżek, a skutek okaże się taki, że dla inwestorów wzrośnie atrakcyjność dolara.
- Problem jest też taki, że nie widzimy pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy i być może nigdy ich nie zauważymy – komentuje ekspert XTB.
Konflikt polskiego rządu z krajami UE nasila się, gdyby sytuacja zmieniła się, to złoty miałby duży potencjał do wzmocnienia się, do kraju napłynęłyby środki finansowe osłabiające zagrożenie recesją, co doceniliby inwestorzy.