Jeśli zestawi się wydarzenia w Egipcie ze skalą ubiegłotygodniowych zwyżek kursów ropy naftowej (Brent +2,2% WTI +1,4%, OPEC Basket +1,3%), to widzimy, że rynek - dość daleki jest jeszcze od tego, aby „kupować” wizję blokady Kanału Sueskiego. Tym bardziej, że niniejsze progresje uwzględniały nie tylko eskalację konfliktów „Pod Piramidami”, ale także przejściowe zakłócenia logistyczne w Libii, spowodowane protestami płacowymi pracowników sektora przeładunkowego, czy ponowne uaktywnienie się rebeliantów z północy Nigerii.
Obrót akcjami na głównych giełdach Zatoki Perskiej przebiegał w niedzielę dość spokojnie. Indeksy rynków w Arabii Saudyjskiej (+0,3%), Katarze (+0,1%) i Bahrajnie (+0,03%) zakończyły sesję nad kreską, a te które pod nią zeszły, jak Abu Dhabi (–0,2%) czy nawet Kuwejt (Kuwejt (–0,6%) od paniki były dość daleko. Zastanawiać wprawdzie może aż 7% spadek indeksu „Oil & Gas” na Kuwait Stock Exchange, niemniej trudno go zinterpretować jako symptom katastrofy, prędzej gwałtownego ukrócenia jakiś spodziewanych ekstra zysków.
W sierpniu ropa Brent wchodziła z ceną niespełna 108 dolarów za baryłkę, a WTI kosztowała wówczas nieco ponad 105 „zielonych”. Na piątkowym zamknięciu kurs ustalił się na poziomach, odpowiednio: 110,62 USD/bbl oraz 107,69 USD/bbl. Do końca miesiąca pozostały jeszcze dwa tygodnie handlu. Przedstawiony w poprzednich komentarzach przewidywany scenariusz trendu bocznego dla sierpniowych notowań ropy, póki co zostaje podtrzymany.
Zeszłotygodniowym wydarzeniem na rynku złota (w obrocie elektronicznym +4,7%, na fixingu +4,6%) był oczekiwany raport World Gold Council o popycie fizycznym na kruszec w II kwartale br. I choć w stosunku do analogicznego okresu 2012 r. ilościowa dynamika zakupów ogółem spadła o 12%, przede wszystkim za sprawą skracania się EFT-ów, to tak jak przypuszczano, obok aktywności jubilerów (+37%) zainteresowanie monetami i sztabkami na świecie nie słabnie (+78%). Innymi słowy tych, którzy dystansują się od niedźwiedzich prognoz tzw. wiodących banków i wykorzystują obserwowaną od początku roku przecenę „żółtego metalu” - wcale nie jest w świecie tak mało. A wkrótce, przy obecnej cenie, oscylującej wokół 1370 USD/oz, może być ich jeszcze więcej. Problem w tym, aby mennice nadążyły, bo ich moce przerobowe od dłuższego czasu ponoć uginają się pod ciężarem napływających zamówień.
Bardzo dobry tydzień ma za sobą srebro (w sieci +13,4%, w ramach fixingu +12,4%). Obserwowany rajd cenowy rozpoczął się (w handlu sieciowym) 7 sierpnia, gdy kurs tego metalu odbił się od poziomu ok. 19,15 – 19,20 USD/oz, by zamknąć się w piątek 16 bm. przy 22,83 USD/oz. Srebro przez kilka poprzednich tygodni zachowywało się w sumie mniej przekonywująco od segmentu metali przemysłowych, mimo że sam metalem o takim przeznaczeniu (w ok. 60%) przecież jest. W trakcie pięciu minionych dni owe „opóźnienie” zostało zniwelowane, lecz i szeroki segment industrialnych metali również miał się bardzo dobrze. Poza spadkiem kursu cyny (–1,2%), reszta odnotowała w tym czasie wyraźne plusy: aluminium (+3,0%), cynk (+2,3 ), miedź (+2,0%), nikiel (+1,6%), ołów (+3,3%). Sytuacja na tym rynku wygląda tak, że obserwowane symptomy ożywienia w zachodnim i japońskim (silnie proeksportowym, przy słabym jenie) przemyśle powinny przełożyć się na wzrost zapotrzebowania na tego typu surowce.
Na parkietach towarów rolno – spożywczych trwa absolutny mętlik i kakofonia opinii, co do najbliższej przyszłości. Stąd jeżeli można, to lepiej ten czas przeczekać gdzieś na boku. Dotyczy to jeszcze nawet kawy (Arabica –1,8%, Robusta –2,5%), która w swej szlachetniejszej odmianie jest przecież najtańsza od dobrych trzech lat. Mimo, że spożycie „czarnego napoju” w świecie wzrasta i wzrastać będzie. W okresie październik – czerwiec sezonu 2012/2013 globalny eksport kawy w stosunku do analogicznego okresu 2011/2012 wzrósł o +3,4%, w tym Arabiki o +3,4%, a Robusty o +2,2%. Z syndromem klęski urodzaju zmaga się ciągle też cukier, w tygodniu: biały +1,1%, trzcinowy –0,3%. Ten rok może być już ostatnim (tj. trzecim z rzędu), gdy słodzika jest w nadmiarze. Jeśli więc szukać jakiejś „busoli”, i to nie tylko w „koszyku mokka”, to jest ona zapewne w zasięgu tego o czym na tych stronach pisano niejednokrotnie.
Krzepko wyglądające w tym roku notowania kakao, w poprzednim tygodniu dołożyły do dotychczasowych wzrostów kolejne +1,5%. Jednak co będzie dalej nie wiadomo, bo równie dobrze może być zadyszka, choćby taka jaką złapał ostatnimi czasy mrożony koncentrat soku pomarańczowego (–0,6%). W tej sytuacji do miana lidera tegorocznych wzrostów coraz bardziej pretenduje bawełna (w tygodniu +4,5%).
Z kolei słabe wyceny zbóż, będące pochodną zeszłorocznej wysokiej bazy - spowodowanej suszą oraz tegorocznych, rekordowych urodzajów, wywołały od wiosny kilka krachów. Co niektórych implikują one do gry pod odreagowania, np. takie jak te z poprzedniego tygodnia będące udziałem kukurydzy (+1,9%), a zwłaszcza soi (fasolka +5,2%, śruta +4,6%). W przypadku pszenicy, której kurs w tym samym okresie zmienił się za oceanem tylko nieznacznie (zwykła –0,3%, Kansas +0,1%), rynki szukają odpowiedzi jak obecna sytuacja w Egipcie, największym światowym importerze zbóż, przełoży się na kontynuację zakupów za granicą. Generalnie Egipt powinien kupować, ale jego preferencje geograficzne w tym względzie kierowały się ostatnimi czasy w stronę basenu Morza Czarnego. Do wzrostów powrócił znów szorstki ryż (+2,4%), ale kosztując dobrze ponad 15 centów za cetnar tani nie jest.
Coraz więcej graczy przekonuje się do „czerwonego mięsa”, jego zeszłotygodniowe zwyżki kursu: chuda wieprzowina (+1,9%), wołowina (buhaje +0,1%, krowi żywiec +0,7%), to w znacznej mierze efekt sygnałów o kolejnym wirusie ptasiej grypy w Chinach. Tanie składniki zbożowe pasz – to jednak niższe koszty produkcji zwierzęcej, pytanie co do dalszego kierunku mięsnych cen pozostaje więc otwarte.
Wojciech Szymon Kowalski