Dziennik tradera – wstęp
W mijającym tygodniu poniosłem pierwszą większą porażkę. Porażkę, która pokazała mi ile jeszcze trudnej drogi przede mną, która także ucieszyła niektórych i pewnie ucieszy pewnych czytelników, która jest dla mnie porządnym kubłem zimnej wody. Cukrze (nybot sugar) wygrałeś bitwę, ale nie poddaję się. Wrócę silniejszy i wezmę co swoje. To przedostatni wpis z dziennika w tym roku. Przede mną ostatnie 5 dni tradingu w 2017 roku. Chcę je dobrze wykorzystać, aby podbudować pewność siebie na nowy, 2018 rok. Motywacja już jest po rozdaniu nagród dla najlepszych traderów za 2017 rok. W następnym roku chcę być w tej grupie zwycięzców.
Porażka
Na ten moment zakończył się mój trading na cukrze. Poniosłem porażkę. Nie zrealizowałem swoich celów. W dużej mierze na wynik rzutowały błędy z początku tradingu na tym rynku. Koncepcja była błędna. Nie udało mi się wrócić na zwycięską ścieżkę. Próbowałem, miałem narzucony obowiązek konsultacji pozycji z managerem, przed jej zawarciem. W piątek był moment, kiedy tego nie zrobiłem. Widziałem okazję. Chciałem też pokazać, że nie potrzebuję już tej „dyskusji”. Później „grubas” mnie oszukał. W dodatku doświadczyłem sytuacji, w której poziomy są całkowicie przewijane i nie wchodzą 3 stop lossy pod rząd. Standardowo mam pod górkę. Ale nigdy się nie poddam i teraz już tylko śmieję się losowi prosto w twarz. Sama w sobie pozycja nie była zła, takie rzeczy się zdarzają. Ale ja miałem już nóż na gardle, a w dodatku złamałem określone zasady. Błędy z pierwszych tygodni, na rynku cukru, ograniczyły moje możliwości. Strata jest jednak niewielka. Wiem, że odrobię ją bez mniejszych problemów, gdy wrócę na ten rynek silniejszy i bardziej doświadczony. Najbardziej ironiczny jest fakt, że miałem serię zwycięstw, po której przyszła 1 porażka, która wyrzuciła mnie z tego rynku. Jakie wnioski wyciągnąłem? Po pierwsze nie trejdowałbym już tak kombinacyjne jak na początku, bo to „zbyt drogie” podejście na tym rynku. Za jakiś czas będę kontynuował swoje ostatnie podejście, które wypracowałem. Ta metoda ma potencjał. Przez ostatnie konsultacje, była jednak ograniczona. Czy w przyszłości złamałbym ponownie taką zasadę? Odpowiedź brzmi – tak. Jestem traderem, jestem odpowiedzialny. Wiedziałem co robię i czego chcę. Tu jakieś ograniczenia nie mają sensu. Czasem zdarzają się większe straty. Trzeba jednak mieć jaja. Następnym razem nie dopuszczę do wymogu „przedyskutowania o transakcji”, bo większość okazji po czymś takim uciekało. To nie miało sensu. Ale chociaż próbowałem. Rozumiem też managerów. Na ich miejscu zrobiłbym to samo. Każda sytuacja jest inna. Jedna osoba może faktycznie sobie nie radzić, druga popełni zbyt duże błędy na początku, trzecią złapie jedna ostra pojazdka, itd.. Teraz spokojnie zbuduję większe konto i wrócę. Wezmę co moje, z nawiązką. Tą sytuacją przynajmniej dałem satysfakcję kilku osobom, które stale trzymają kciuki za moje porażki. Bo nie będzie ich zbyt wiele.
Prostota
Dość często zdarza mi się, że za bardzo kombinuję. Doszukuję się drugiego dna. Później na koniec sesji, siadam przed stacją, analizuję mijający dzień i widzę że sporo rzeczy było bardzo prostych. Nie zawsze w to wierzę. A później okazuje się, że wystarczyło np. kupić i następnie sprzedać. Tyle. Proste rzeczy są często najlepsze. Nie zawsze zbyt zawiłe główkowanie ma sens, zwłaszcza na rynkach, które nie są skomplikowane. Potrzebuję trochę więcej cierpliwości i koncentracji. Zwodzi mnie czasem dyskomfort, stres i moja osobowość. To bardziej psychologiczna (wewnętrzna) walka z samym sobą. W momencie, gdy zaczynam z tym wygrywać, widzę że podejmuję dużo lepsze decyzje. I tutaj jest rozwiązanie. Nie warto kombinować tam, gdy nie jest to potrzebne. Zauważyłem, że aby stale zarabiać na giełdzie, większość czasu należy przebywać w strefie dyskomfortu. Nauczyć się tego i to akceptować. I tu prawdopodobnie jest klucz. Jeśli każdego dnia po skończeniu tradingu podsumowujesz dzień i widzisz ile było prostych setupów, sytuacji, to wiedz że innym udało się utrudnić Tobie trading. Wplątać Cię w tę „wojenkę” emocjonalną. Większość traderów nie przegrywa z rynkiem czy innymi traderami, ale z samym sobą. Nie daj się zwieść. W wielu sytuacjach transakcje będą proste, ale będzie trzeba wytrzymać w pewnych momentach dyskomfort, gdy rynek zrobi korektę, dziwnie zareaguje, będzie chciał Cię oszukać. Buduj zaufanie do siebie, wchodź w strefę dyskomfortu i w niej trwaj. Ćwicz to jak mięśnie czy umysł. Ja już dostrzegam pierwsze efekty i chcę to kontynuować.
Określanie wyjścia
Jeżeli przed zawarciem transakcji nie ustalisz poziomu wyjścia z pozycji oraz miejsca przynajmniej częściowej realizacji zysków, to nie powinieneś nawet zawierać tej transakcji. Taka sytuacja tylko sprzyja, by wspomniana wyżej strefa dyskomfortu była dużo silniejsza. Emocje w takiej sytuacji są dużo silniejsze i łatwiej Cię oszukać. Uruchamia się panika i brak poczucia kontroli nad pozycją i samym sobą. Trading to nie zabawa, to nie hazard. Tu odpłaca profesjonalne podejście. To jest biznes jak każdy inny. Żaden poważny przedsiębiorca nie pozwala sobie na nieograniczone straty, puste nadzieje i brak odpowiedzialności. Brak SL i TP to jeden z najczęstszych błędów wśród traderów. Trzeba tutaj rozróżnić sytuacje, w których nie ma sl/tp początkujący trader, a zwycięzca. Amator nie ustala tych zleceń ze strachu i nadziei. Stale zarabiający trader robi to podświadomie, bo przez dłuższy czas określał stopy i miejsca zysku, aż weszło mu to w krew i robi teraz to automatycznie. Zarządza orderami „z palca”, ale wie gdzie chce wyjść w różnych sytuacjach. Dlatego nie można mylić tych 2 sytuacji i szukać wytłumaczeń dla swoich decyzji. Do pewnych rzeczy należy dochodzić stopniowo i nie da się ich przeskoczyć.
Podsumowanie
Czasem zastanawiam się ile jeszcze razy dostanę kopa od życia. Zawsze mam pod górkę. Czasem wręcz czołgam się od porażki do porażki. Na początku wielu krytyków ma ogromną satysfakcję. Takie jest życie. Później jednak wytrwałość popłaca i przychodzi sukces. Krytykom rzedną miny. I chyba już tak zostanie. Zawsze los będzie chciał mi przeszkodzić. Jestem już na to obojętny. Mam już grubą skórę. Kolejną porażkę biorę na swoje barki i zamierzam ją przekuć w sukces. Dostrzegam, że na giełdzie sukces osiągają tylko wyjątkowo ciężko pracujący traderzy, którzy dodatkowo pokonali swoje własne limity/ograniczenia i słabości. To ciągła jednoosobowa bitwa. Ale ten trud jest właśnie piękny. Zawsze czujesz, że żyjesz i robisz coś co rozwija.