Wczoraj dolar znalazł preteksty do odreagowania za sprawą lepszego odczytu inflacji CPI za luty (zwłaszcza w ujęciu bazowym), a także danych nt. sprzedaży domów na rynku pierwotnym. Nieważne, że FED większym stopniu zwraca uwagę na wskaźnik PCE oparty o dynamikę wydatków (ten poznamy w poniedziałek). Dolar wyraźnie zaczyna szukać punktu równowagi po przecenie będącej rozczarowaniem komunikatem FED. Zresztą sygnał był czytelny – będziemy uważnie obserwować bieżące dane. A przyszły tydzień będzie obfitował w wiele kluczowych publikacji. Pierwsza próbka dzisiaj – to dane nt. zamówień na dobra trwałego użytku w lutym – godz. 13:30. Wystąpienia przedstawicieli FED (te byłe, oraz przyszłe – w tym piątkowy event z Janet Yellen) należy uznać za neutralne dla rynku w kwestii oczekiwań związanych z pierwszą podwyżką stóp procentowych.
Wykres przebiegu stóp zwrotu par z USD za ostatnie 10 dni pokazuje, że od wczoraj dolar próbuje łapać oddech w spadkach. W tym okresie USD stracił najbardziej w relacji z CHF, chociaż aprecjacja franka zaczyna wyhamowywać (widać to zwłaszcza w zachowaniu EUR/CHF, który próbuje powrócić ponad poziom 1,05). Czy rynek zaczyna obawiać się większej aktywności ze strony SNB, o czym pisaliśmy wczoraj po południu? Jutro po południu mamy wystąpienie wiceprezesa banku centralnego – Fritza Zurbrugga. Na drugim miejscu w spadkach USD są relacje z NZD (chociaż te mogą popsuć słabsze dane nt. bilansie handlowym Nowej Zelandii, które wskazały też na spadek eksportu do Chin – a tu wczoraj mieliśmy słabsze dane PMI – czy też gorsze wyniki finansowe czołowego producenta wyrobów mlecznych Fonterra), oraz NOK (tu nadal widać echa komunikatu Norges Banku z ubiegłego tygodnia, oraz odreagowania na rynku ropy). Z tym, że dzisiaj po południu (godz. 15:30) mamy publikację danych nt. zapasów tego surowca, które mogą stać się pretekstem do korekty cen czarnego złota. Na przestrzeni ostatnich dni dolar wyraźnie tracił też w relacji z euro, ale tutaj widać sygnały zbliżającej się korekty tego ruchu.
Opublikowane dzisiaj o godz. 10:00 dane Ifo z Niemiec były lepsze od oczekiwań – w marcu wskaźnik zaufania biznesu wzrósł do 107,9 pkt. wobec 106,8 pkt. w lutym przy wzroście składowej oczekiwań do 103,9 pkt. ze 102,5 pkt. Na rynku widać było pozytywną reakcję w notowaniach euro, ale jej skala jest mniejsza niż po wczorajszych PMI. Wtedy też rynek reagował na „pozytywne” wyniki spotkania Merkel-Tsipras, oraz zapowiedzi przedstawienia pakietu refom przez Greków w najbliższych dniach. Teraz dostrzega, że w kwestii greckiej „zaczynają się schody”. Pojawiają się obawy, że do Eurogrupa do greckich propozycji podejdzie sceptycznie, co może zapowiadać trudny kwiecień (wg. różnych źródeł Grekom starczy pieniędzy do 9 lub 20 kwietnia). Niemniej ostatecznie decyzja ws. Aten będzie polityczna, choć nie będzie łatwo przekonać chociażby Hiszpanów, którzy obawiają się, że zbytnie ustępstwa wobec Tsiprasa utorują drogę do zwycięstwa eurosceptyków z Podemos w jesiennych wyborach parlamentarnych.
Stąd też w przypadku EUR/USD trudno jest zakładać, że w perspektywie najbliższych kilku(nastu) dni uda się złamać strefę oporu opartą o poziomy 1,1041 (szczyt z ubiegłej środy) i 1,1096 (minimum ze stycznia). Wczoraj notowania podeszły w rejon 1,1029, a na dziennym wykresie po raz pierwszy od kilku dni pojawiła się czarna świeca z knotem od góry. Niemniej utrzymane zostało znaczenie wsparcia na 1,09 mimo chwilowego naruszenia tego poziomu. Kluczowy rejon w to jednak dopiero okolice 1,0822-46 oparte m.in. o linię wzrostową trendu puszczoną od dołka z 16 marca. Niewykluczone, że będziemy je w ciągu kilku dni testować, jeżeli Grecy rozczarują, a rynek zacznie ustawiać się pod lepsze publikacje danych z USA.
Opracował:
Marek Rogalski – Główny analityk walutowy DM BOŚ