Zgarnij zniżkę 40%

Elon Musk nie będzie już prezesem Twittera. To jednak nie koniec problemów platformy społecznościowej

Opublikowano 21.12.2022, 15:51
© Pavlo Gonchar / SOPA Images/Sipa via Reuters Connect Elon Musk nie będzie już prezesem Twittera. To jednak nie koniec problemów platformy społecznościowej

Elon Musk, w kilka tygodni po przejęciu Twittera, zgodnie z wolą użytkowników serwisu zrezygnuje z fotela prezesa spółki. Nie wiadomo kto będzie jego zastępcą, ale sam Musk raczej nie zachęca do przejęcia stanowiska prezesa. I trudno się temu dziwić, bo jak na razie „uzdrawianie” Twittera chyba nie idzie po myśli ekscentrycznego miliardera. O ile plany rozwoju platformy społecznościowej są bardzo ambitne, o tyle pod znakiem zapytania stoi to czy spółka poradzi sobie finansowo.

 

 

Poszukiwania głupiego następcy rozpoczęte

W niedzielę Elon Musk opublikował na Twitterze (NYSE:TWTR) dość niecodzienną, nawet jak na jego standardy, ankietę - zadał w niej pytanie czy powinien ustąpić z fotela prezesa niedawno przejętego serwisu społecznościowego, zapewniając że zastosuje się do wyników głosowania. Spośród ponad 17,5 mln użytkowników Twittera 57,5% zagłosowało na „tak”… co najwidoczniej rozczarowało Muska, który jeszcze kilka tygodni temu był przez swoich fanów postrzegany jako jedyne remedium na problemy serwisu społecznościowego. W odpowiedzi na wyniki ankiety Musk napisał, że ustąpi ze swojego stanowiska tak szybko, jak tylko znajdzie „kogoś wystarczająco głupiego” do przejęcia roli prezesa Twittera. Jeszcze podczas trwania ankiety Musk odpisał jednemu z użytkowników, który zgłosił się na ochotnika do przejęcia fotela prezesa Twittera, że taka osoba „musi zainwestować oszczędności swojego życia w spółkę, która jest od maja na szybkiej drodze do bankructwa”.

 

 

 

 

Brzmi to raczej mało zachęcająco, szczególnie że zgorzkniały Elon Musk pisze te słowa w niecałe dwa miesiące po przejęciu Twittera po to, by go „uleczyć”.

Jest to reklama strony trzeciej. Nie jest to oferta ani rekomendacja Investing.com. Zapoznaj się z polityką tutaj lub usuń reklamy .

Elon Musk w swojej krótkiej historii kierowania Twitterem zdążył przywyczaić do tego, że oddaje władzę w „ręce ludu”, szczególnie w kwestiach, w których jest przekonany, że użytkownicy platformy zagłosują zgodnie z jego własnymi poglądami na daną sprawę. Tak było między innymi miesiąc temu, kiedy nowy prezes Twittera opublikował ankietę dotyczącą odblokowania zawieszonego konta Donalda Trumpa - 51,8% głosujących, z ponad 15 mln użytkowników biorących udział w ankiecie, oddało głos na „tak”. Konto Trumpa zostało przywrócone, jednak on sam zbojkotował Twittera i stwierdził, że nie wróci na platformę, ponieważ rozwija swój własny serwis społecznościowy Truth Social.

Nawet na długo przed przejęciem Twittera Elon Musk oddawał głos użytkownikom serwisu, szczególnie gdy potrzebował legitymizacji swoich decyzji. Tak było między innymi w listopadzie zeszłego roku, kiedy Musk bardzo sprytnie wykorzystał dyskusję o podatku od niezrealizowanych zysków w USA do tego, by usprawiedliwić wystawienie na sprzedaż 10% posiadanych akcji Tesli (NASDAQ:TSLA). Prawie 60% z ponad 3,5 mln użytkowników biorących udział w ankiecie zagłosowało na „tak”, a prezes spółki mógł z czystym sumieniem upłynnić prawie 2,25% ówczesnego kapitału akcyjnego Tesli, twierdząc że „taka była wola ludu”.

 

 

Ratowanie Twittera przerosło Muska?

Od przejęcia Twittera przez Elona Muska pod koniec października wydarzyło się bardzo dużo i w zasadzie każdego dnia pojawiały się nowe, nierzadko zaskakujące informacje. Zaczęło się od masowych zwolnień połowy dotychczasowej załogi (ok. 3700 osób), w tym też osób., które… były odpowiedzialne za kluczowe procesy na portalu i konieczne było cofnięcie decyzji o ich zwolnieniu. W połowie listopada Elon Musk niespodziewanie zamknął biura spółki i postawił pozostałej załodze Twittera ultimatum - albo będą pracować ciężej niż kiedykolwiek, albo zaczną szukać innego zajęcia. Wprawdzie nie ma oficjalnych informacji na ten temat, jednak z doniesień Bloomberga wynika, że wielu pracownikom nie spodobał się ten warunek i zdecydowali się opuścić Twittera, co zaskoczyło niego prezesa, który spodziewał się raczej, że większość załogi podzielała jego wizję rozwoju platformy. W międzyczasie pojawiły się problemy z reklamodawcami wstrzymującymi lub rezygnującymi z kampanii marketingowych prowadzonych na Twitterze, a także zamieszanie ze znaczniem konta zweryfikowanego, które - zgodnie z decyzją Muska - można było wykupić za 8 dolarów miesięcznie. Po tym jak użytkownicy „strollowali” nowy pomysł Twittera na utrzymanie platformy, podszywając się pod oficjalne konta takich spółek, jak chociażby koncernu farmaceutycznego Eli Lilly (NYSE:LLY) czy spółki zbrojeniowej Lockheed Martin (NYSE:LMT), platforma zdecydowała się na dodanie znacznika konta oficjalnego po to, by uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości.

Jest to reklama strony trzeciej. Nie jest to oferta ani rekomendacja Investing.com. Zapoznaj się z polityką tutaj lub usuń reklamy .

 

To oczywiście nie koniec kontrowersji po przejęciu Twittera przez Muska, które chyba nie do końca poszło po myśli do niedawna najbogatszego człowieka na świecie. W jaki sposób Musk chce uzdrowić przejęty portal społecznościowy?

 

Twitter, czyli platforma do wszystkiego

W ostatnich tygodniach Musk zaprezentował swój pomysł na to, by Twitter stał się czołowym medium społecznościowym. Serwis ma zerwać z dotychczasowym modelem działalności i przestać być miejscem do pisania krótkich postów, stając się „platformą do wszystkiego”, pozwalającą na pisanie dłuższych postów i artykułów, wrzucanie materiałów filmowych, prowadzenie wideokonferencji, a nawet wspieranie finansowe obserwowanych użytkowników. Problem w tym, że Musk chce osiągnąć tak ambitne cele z o ponad połowę mniejszą załogą i przyszłością finansową serwisu, stojąca pod znakiem zapytania. Kwestią otwartą pozostaje też sam fakt, że Twitter stał się jednym z najpopularniejszych mediów społecznościowych nie dlatego, że był „do wszystkiego”, tylko dlatego że zapewniał konkretny model przejrzystej i zwięzłej komunikacji pomiędzy użytkownikami, inny niż konkurencja. Trudno bowiem liczyć na to, że twórcy z YouTube czy instagramowi influencerzy zaczną masowo przenosić się na Twittera, bo nagle pojawiły się nim funkcje, których wcześniej nie było.

 

Największym problemem Twittera są jednak kwestie finansowe - wiele bowiem wskazuje, że platforma będzie mieć spore trudności z wychodzeniem na plus. Elon Musk już od pewnego czasu daje do zrozumienia, że Twitter powinien przejść na model subskrypcyjny, tak by gwarantować stabilne przychody od użytkowników i nie być zależnym od reklamodawców, którym może nie podobać się szczytna idea pełnej wolności słowa. Problem w tym, że jak dotąd ponad 80% całkowitych przychodów spółki pochodziło właśnie od zewnętrznych reklamodawców, a Twitter jak dotąd w zasadzie nie monetyzował bezpośrednio swoich użytkowników.

Jest to reklama strony trzeciej. Nie jest to oferta ani rekomendacja Investing.com. Zapoznaj się z polityką tutaj lub usuń reklamy .

Nawet przy niezwykle optymistycznym (i w praktyce nierealnym) założeniu, że 5% z niemal 238 mln użytkowników Twittera wykupi subskrypcję Twitter Blue za 8 dolarów miesięcznie nie wygląda to zbyt dobrze pod względem finansowym. W takim wariancie Twitter uzyskałby z samych subskrypcji 59,5 mln dolarów miesięcznie (11,9 mln użytkowników po 5 USD/mc), czyli… 714 mln dolarów rocznie. Dla przykładu, w 2021 roku przychody Twittera wyniosły ponad 5 mld dolarów, a w 2020 roku było to 3,7 mld USD, a spółka i tak była na minusie - w 2021 roku strata na akcję wyniosła 28 centów, a w 2020 roku 1,44 dolara.

Trudno liczyć na to, że po przejęciu Twittera przez Muska przychody z reklam gwałtownie wzrosną, bo raczej wskazuje się na odwrotny scenariusz, w którym reklamodawcy - szczególnie chcący pozostać neutralni światopoglądowo lub stojący w kontrze do sympatii politycznych Muska - ograniczą swoje wydatki na Twitterze. A przecież hipotetyczny scenariusz zakładający to, że konwersja subskrypcji Twitter Blue wyniesie 5% liczby użytkowników jest w zasadzie nierealny. Jeżeli więc serwis chce się monetyzować przede wszystkim z tego, co zapłacą mu jego użytkownicy, to nie ma wątpliwości, że wprowadzenie niebieskiej odznaki za 8 dolarów miesięcznie nie będzie wystarczające. 

 

 

Przejęcie Twittera uderza w… Teslę

Po tym jak pod koniec października Elon Musk objął fotel prezesa Twittera, jego aktywność w mediach społecznościowych ograniczyła się w zasadzie wyłącznie do zaskakiwania kolejnymi rewolucyjnymi decyzjami dotyczącymi przyszłości przejętej platformy. Musk wciąż jest prezesem Tesli, jednak zarządzanie największym producentem samochodów elektrycznych w ostatnich tygodniach zeszło na drugi plan jeszcze do niedawna najbogatszego człowieka świata. Jakby tego było mało, Elon Musk po raz kolejny w ostatnim czasie zdecydował się na sprzedaż należących do niego akcji Tesli - 14 grudnia sprzedał papiery o wartości 3,5 mld dolarów, a na początku listopada pozbył się akcji wycenianych wówczas na niemal 4 mld dolarów. To oczywiście nie umknęło uwadze akcjonariuszy, którzy raczej nie są zadowoleni z tego, że charyzmatyczny prezes Tesli - w dużej mierze dzięki któremu spółka osiągnęła spektakularny sukces - skupia się przede wszystkim na dziesięciokrotnie mniejszym, podupadłym portalu społecznościowym, jakim jest Twitter.

Jest to reklama strony trzeciej. Nie jest to oferta ani rekomendacja Investing.com. Zapoznaj się z polityką tutaj lub usuń reklamy .

 

Akcje Tesli od początku roku straciły ponad 55% na wartości, jednak spadki od samego momentu sfinalizowania umowy przejęcia Twittera przez Elona Muska (czyli od 27 października) wyniosły niemal 40%, zaś akcje Tesli są notowane najniżej od połowy listopada 2020 roku (biorąc pod uwagę ostatnie splity akcji Tesli).

Oczywiście, nie wolno zapominać o tym, że jesteśmy w trakcie globalnej bessy na giełdach, która szczególnie mocno uderza w spółki technologiczne, takie jak Tesla, będące jeszcze do niedawna beneficjentem niskich stóp procentowych i ekspansywnej polityki monetarnej. Dlatego też warto porównać ostatnie spadki akcji Tesli z zachowaniem szerokiego rynku, aby nie być posądzonym o pisanie pod z góry założona tezę pod tytułem” „Elon Musk szkodzi Tesli”. Indeks technologiczny Nasdaq-100 (którego jednym z głównych komponentów jest właśnie Tesla) od początku roku stracił niecałe 33%, a w okresie od 27 października do 20 grudnia spadek notowań indeksu wyniósł zaledwie 4,10%.

W tym samym czasie indeks S&P500, w którego portfelu również znajdziemy Teslę (z udziałem 1,25% wagi indeksu) wzrósł o niecałe pół procenta. To zaś pokazuje, że akcje Tesli w ostatnich tygodniach zachowują się dużo gorzej niż szeroki rynek, a jednym z powodów takiego stanu rzeczy może być zamieszanie wokół Twittera i spadek zaangażowania w spółkę ze strony prezesa. Nie da się również ukryć tego, że od momentu przejęcia Twittera Elon Musk zaczął mocniej angażować się w kwestie polityczne, często w sposób, który może nie podobać się części akcjonariuszy Tesli i zniechęcać potencjalnych klientów do wyboru samochodu tej marki. Szczególnie, że czasy, w których jedynymi „fajnymi” autami elektrycznymi na rynku były właśnie te ze znaczkiem Tesli już bezpowrotnie minęły.

Jest to reklama strony trzeciej. Nie jest to oferta ani rekomendacja Investing.com. Zapoznaj się z polityką tutaj lub usuń reklamy .

Najnowsze komentarze

Zainstaluj nasze aplikacje
Zastrzeżenie w związku z ryzykiem: Obrót instrumentami finansowymi i/lub kryptowalutami wiąże się z wysokim ryzykiem, w tym ryzykiem częściowej lub całkowitej utraty zainwestowanej kwoty i może nie być odpowiedni dla wszystkich inwestorów. Ceny kryptowalut są niezwykle zmienne i mogą pozostawać pod wpływem czynników zewnętrznych, takich jak zdarzenia finansowe, polityczne lub związane z obowiązującymi przepisami. Obrót marżą zwiększa ryzyko finansowe.
Przed podjęciem decyzji o rozpoczęciu handlu instrumentami finansowym lub kryptowalutami należy dogłębnie zapoznać się z ryzykiem i kosztami związanymi z inwestowaniem na rynkach finansowych, dokładnie rozważyć swoje cele inwestycyjne, poziom doświadczenia oraz akceptowalny poziom ryzyka, a także w razie potrzeby zasięgnąć porady profesjonalisty.
Fusion Media pragnie przypomnieć, że dane zawarte na tej stronie internetowej niekoniecznie są przekazywane w czasie rzeczywistym i mogą być nieprecyzyjne. Dane i ceny tu przedstawiane mogą pochodzić od animatorów rynku, a nie z rynku lub giełdy. Ceny te zatem mogą być nieprecyzyjne i mogą różnić się od rzeczywistej ceny rynkowej na danym rynku, a co za tym idzie mają charakter orientacyjny i nie nadają się do celów inwestycyjnych. Fusion Media i żaden dostawca danych zawartych na tej stronie internetowej nie biorą na siebie odpowiedzialności za jakiekolwiek straty lub szkody poniesione w wyniku inwestowania lub korzystania z informacji zawartych na niniejszej stronie internetowej.
Zabrania się wykorzystywania, przechowywania, reprodukowania, wyświetlania, modyfikowania, przesyłania lub rozpowszechniania danych zawartych na tej stronie internetowej bez wyraźnej uprzedniej pisemnej zgody Fusion Media lub dostawcy danych. Wszelkie prawa własności intelektualnej są zastrzeżone przez dostawców lub giełdę dostarczającą dane zawarte na tej stronie internetowej.
Fusion Media może otrzymywać od reklamodawców, którzy pojawiają się na stronie internetowej, wynagrodzenie uzależnione od reakcji użytkowników na reklamy lub reklamodawców.
Angielska wersja tego zastrzeżenia jest wersją główną i obowiązuje zawsze, gdy istnieje rozbieżność między angielską wersją porozumienia i wersją polską.
© 2007-2024 - Fusion Media Limited. Wszelkie prawa zastrzeżone.