Ubiegły tydzień zakończył się wyraźnymi zwyżkami ceny ropy. O ile jednak do tej pory takie przesunięcia o 2-3 dolary nie miały większego znaczenia, bowiem rynek i tak od dobrego roku poruszał się w szerokim ruchu bocznym, o tyle podejście rynku z minionych dni ma szansę ten stan rzeczy zmienić.
Ropa – wykres tygodniowy
Jeśli spojrzymy na wykres ropy w interwale tygodniowym, to widać tu dość dobrze znaczenie obszaru 51-52 USD (poziomy opór Price Action (WA:ACT)), gdzie historycznie dochodziło do dość wyraźnych ataków podaży. Tym razem jednak sytuacja jest nieco inna, bowiem o ile jeszcze do momentu niedawnego sforsowania spadkowej linii trendu (czerwony kolor) można było mówić o kształtowaniu długoterminowej struktury szczytowej, wykańczającej zainicjowane dołkiem z 2015 roku odbicie, o tyle właśnie przebicie owej linii i załamanie struktury coraz niżej położonych maksimów z ostatnich miesięcy czyni różnicę. Do tego część z uczestników rynku w obrębie wahań z ostatniego ponad roku doszuka się również korekty pędzącej z geometrią 1:1. W tej chwili, a więc na półmetku tygodnia, świeca z tego interwału wchodzi dość głęboko w obszar strefy oporowej i jest to wysoki, biały korpus. Jeśli tydzień zamknąłby się w rejonie 52 USD lub wyżej, powinno to otwierać drogę do rozbudowania kolejnej, średnioterminowej fali wzrostowej. Zakładając, że szczyty z przełomu roku będą dla kupujących jedynie formalnością (tak powinno się stać przy załamaniu potencjalnego układu szczytowego), kolejny przystanek wypadałby w rejonie 61-61,50 USD. Alternatywą jest scenariusz, w którym rynek nie utrzyma obecnych poziomów, tydzień skończy się bliżej 51 USD lub niżej, a widoczny obecnie korpus zamieni się w podażowy, górny cień. Taki wariant przynajmniej na jakiś czas oddaliłby widmo walki o rozbudowanie trendu wzrostowego.