Informacje, jakie napłynęły dzisiaj ze strefy euro trudno uznać za pozytywne. Obradujący w Kopenhadze ministrowie finansów strefy euro zgodzili się, aby Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej (EFSF) funkcjonował do połowy 2013 r., a więc przez rok równolegle z Europejskim Mechanizmem Stabilizacyjnym (ESM), który rozpocznie działalność w lipcu b.r. Ustalenia są w zasadzie identyczne z tym, co przedstawiano już we wcześniejszych założeniach, jakie opublikował Reuters w czwartek wieczorem. Teoretycznie jest mowa o 800 mld EUR, ale realnie liczą się tylko środki z ESM (teoretycznie 500 mld EUR, ale taka kwota będzie dostępna dopiero w połowie 2014 r.). Teoretycznie w odwodzie jest jeszcze 49 mld EUR od unijnych instytucji w ramach EFSM (Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji Finansowej) i warunkowe 240 mld EUR od EFSF, które zostanie użyte w sytuacji, kiedy skończy się finansowanie z ESM i to pod warunkiem wyrażenia politycznej zgody rządów krajów 17-ki. Innymi słowy to europejska inżynieria finansowa, której rynki nie kupią, podobnie jak przedstawiciele G-20, którzy będą debatować w kwietniu nad dokapitalizowaniem MFW. O szczegółach „europejskiej bazooki” pisałem więcej w rannym raporcie –
http://bossafx.pl/index.jsp?layout=fx_13&page=0&news_cat_id=3030&news_id=29699.
Poza europejskimi politykami rozczarowała też Hiszpania – bo Mariano Rajoy przedstawił oszczędności tylko na 27 mld EUR w tym roku (oczekiwano 35 mld EUR), które zamierza osiągnąć przez blisko 17 proc. cięcia wydatków ministerstw, zamrożenie płac sektora publicznego i zmiany w podatkach CIT. Co ciekawe premier nie chce ruszać stawki VAT – być może obawia się, iż uderzyłoby to w i tak słabnącą konsumpcję. Czy to jednak sposób na radykalne zredukowanie deficytu (z 8,5 proc. do 5,3 proc. PKB)? Raczej nie i Hiszpania nadal pozostanie na tapecie rynków finansowych.
Mieszane były dane z USA. Dochody były lutym niższe od oczekiwanych (0,2 proc. m/m), z kolei wydatki wyższe (0,8 proc. m/m). Niespodzianki nie było przy indeksie PCE Core (0,1 proc. m/m). Nieco rozczarował indeks Chicago PMI za marzec, który spadł do 62,2 pkt. z 64,0 pkt. w lutym (szacowano 63 pkt.). Dodatkowy niepokój może budzić wyraźny wzrost subindeksu cen płaconych do 70,1 pkt. z 65,6 pkt., a także spadki subindeksu nowych zamówień (do 63,3 pkt. z 69,2 pkt.) i zatrudnienia (do 56,3 pkt. z 64,2 pkt.). Te obawy złagodził jednak lepszy odczyt indeksu nastrojów konsumenckich Uniwersytetu Michigan, który wyniósł w końcu marca 76,2 pkt. (oczek. 74,7 pkt.) – jednocześnie wzrosły oba subindeksy (bieżącej kondycji i oczekiwań). Z tej mieszanki trudno o wyraźny impuls. Niemniej dzisiaj wieczorem dolar może nieco zyskać – część inwestorów będzie się pozycjonować pod niedzielne odczyty indeksu PMI dla chińskiego przemysłu za marzec, liczonego przez rządowe biuro (oczek.50,5 pkt.), a także poniedziałkowe finalne odczyty indeksów PMI dla strefy euro i ISM dla przemysłu.
Wykres dzienny EUR/USD
Kluczowe wsparcia: 1,3330; 1,3320; 1,3280; 1,3250; 1,3225; 1,3180; 1,3145
Kluczowe opory: 1,3380; 1,3420; 1,3465
Sytuacja techniczna nie uległa większej zmianie od kilku godzin. Dopóki nie dojdzie do wyraźnego złamania okolic 1,3380, to scenariusz spadkowy jest bardziej realny – wspierany przez uwarunkowania makroekonomiczne. Poniedziałek powinien być także bardziej interesujący ze względu na rozpoczynający się II kwartał. Kluczowy poziom to okolice 1,3280 – ich złamanie doprowadzi do przyspieszenia spadków.
A co na złotym? Dzisiaj nasza waluta była w zasadzie stabilna – w ślad za tym co działo się na EUR/USD – po południu za euro płacono 4,16 zł, a dolar był wart 3,12 zł. Po godz. 17:00 poznamy wyniki sejmowego głosowania w kwestii reformy emerytur , ale ryzyko rozpisania referendum nie jest duże. Niemniej biorąc pod uwagę słabe perspektywy dla EUR/USD na najbliższe dni, a także fakt publikacji indeksu PMI dla Polski w poniedziałek o 9 rano, istnieje ryzyko osłabienia naszej waluty w okresie przedświątecznym – EUR/PLN 4,18-4,20.
Opracował:
Marek Rogalski – Główny analityk walutowy DM BOŚ