(PAP) Rozpoczął się drugi akt sztuki zatytułowanej “Brexit”. Premier Wielkiej Brytanii - Theresa May - oficjalnie przystąpiła do wdrożenia art. 50 Traktatu Lizbońskiego. Planowo ma się on zakończyć 29. marca 2019 roku. Czy do tego czasu uda się jednak uzyskać stosowne porozumienie?
Trudno przewidzieć. Tym bardziej, że interesy obu stron nie są spójne. Na przełomie maja i czerwca mają się rozpocząć negocjacje, których celem jest ustalenie warunków przyszłej relacji pomiędzy Wielką Brytanią, a państwami członkowskimi. Emocji nie zabraknie, a niepokoje udzielą się również Polakom. Oto kwestie, które w najbliższym czasie skupiać będą uwagę całej Europy.
Przyszłość imigrantów na Wyspach
Na kilka tygodni przed rozpoczęciem negocjacji w sprawie Brexitu, zarówno Unia Europejska, jak i Wielka Brytania deklarują, że są przygotowane do prowadzenia rozmów. Obie strony powinny być jednak także gotowe na pewne ustępstwa - a tego na chwilę obecną nie widać. Dlatego nie można mieć pewności czy za dwa lata Wielka Brytania nie pozostanie samotną wyspą. Kluczowy jest temat imigrantów, w tym niemal miliona Polaków przebywających na terenie Zjednoczonego Królestwa. Mimo zapewnień Theresy May, która podczas przedstawiania swoich postulatów uspokajała, że kraj nie chce rezygnować z utalentowanych pracowników, a do dnia zakończenia procesu sytuacja rodaków nie może się zmienić, to nieprzewidywalność przyszłości nie pozwala czuć się komfortowo. Stąd apele do Polaków, aby jak najszybciej starali się uregulować formalności związane z pobytem na Wyspach. Osoby żyjące tam od co najmniej 5 lat powinny ubiegać się o dokument poświadczający stały pobyt, natomiast pozostali powinni postarać się uzyskać zaświadczenie o rejestracji. - Po stronie Polaków opowiadają się również czynniki ekonomiczne. Próba zmniejszenia przepływu imigrantów z UE może narazić kraj na niedobór pracowników, również tych wykwalifikowanych - zaznacza Katarzyna Orawczak z firmy Ekantor.pl.
Kwestie finansowe również są ważne
Rynek pracy to nie jedyna bolączka z jaką przyjdzie się zmierzyć. Do rozwiązania pozostają jeszcze kwestie umów i deklaracji uzgadnianych w czasach, gdy Wielka Brytania nie myślała o rozstaniu ze UE. Obok wypracowania odpowiedniej umowy handlowej, ważne jest również to, czy kraj zdecyduje wywiązać ze zobowiązań finansowych wobec zaplanowanego na lata 2014-2020 budżetu. Nieoficjalnie wycenia się, że Zjednoczone Królestwo poniosłoby koszty rzędu aż 50 mld funtów. Problemem dla Wysp w najbliższych miesiącach może okazać się również duża niepewność wśród inwestorów. Uwidaczniać się ona będzie m.in. na wykresie notowań funta. Brytyjska waluta od referendum z dnia 23. czerwca pozostaje słaba i wrażliwa na doniesienia dotyczące Brexitu. - I to się nie zmieni. Inwestorzy będą zachowywać dystans do funta, aż nie wyklarują się jasne uzgodnienia. Widać to po wykresie GBP/PLN z ostatnich dni. We wtorek kurs osłabił się, ale gdy pierwsze emocje związane z podpisanym przez Theresę May listem opadły, funt zaczął nabierać sił. Na takie wahania trzeba być przygotowanym - mówi Katarzyna Orawczak, analityk walutowy w Ekantor.pl.
Na dzień dzisiejszy obie strony mają zapał do tego, by pozostawać przy swoim. Pytanie, kto pierwszy zacznie ustępować. Czy wizja strat nie zrazi Wielkiej Brytanii? A może to Unia Europejska ugnie się pod argumentami jednej z największych gospodarek? Pytań jest wiele, a pewne jedynie to, że Wielką Brytanię oraz Unię czeka długa droga, na której końcu będzie trzeba się pożegnać.
------
Polska Agencja Prasowa S.A. nie ponosi odpowiedzialności za treści zlecone przekazane do publikacji i oznaczone w serwisie jako "Centrum Prasowe".