(PAP) Giełdy na Wall Street zakończyły wtorkową sesję małymi zmianami głównych indeksów, ale Dow Jones zanotował pierwszy od pięciu dni spadek. W dół szły m.in. akcje Apple (NASDAQ:AAPL) i JP Morgan. Pierwsza część sesji miała zdecydowanie bardziej pozytywny przebieg, a indeksy wyraźnie pięły się w górę.
Dow Jones Industrial na zamknięciu zniżkował o 0,10 proc., do 25.5887,38 pkt.
S&P 500 spadł 0,01 proc. i wyniósł 2.832,57 pkt.
Nasdaq Comp. poszedł w górę o 0,12 proc. do 7.723,95 pkt.
"Od 26 grudnia mieliśmy ogromne zwyżki indeksu S&P 500. Jesteśmy zaledwie o kilka punktów procentowych od rekordowych poziomów. Nie twierdzę, że w tym roku nie zobaczymy rekordowego poziomu, ale jeśli stanie się to tak szybko, będzie to zaskakujące” – powiedział Randy Frederick, wiceprezes ds. Handlu i instrumentów pochodnych w Charles Schwab (NYSE:SCHW).
Akcje Apple i JP Morgan zniżkowały po 0,5-1 proc.
Lekko zniżkowały też akcje Caterpillar (NYSE:CAT) na fali nieoficjalnych doniesień agencji Bloomberg, że negocjacje handlowe między Waszyngtonem i Pekinem napotykają przeszkody.
Na niewielkim plusie notowania zakończył Boeing (NYSE:BA), który wcześniej - podobnie jak Caterpillar - mocno zyskiwał.
Zniżkowały akcje producentów półprzewodników, którzy w poniedziałek zyskiwali na wartości.
We wtorek rozpoczyna się dwudniowe posiedzenie Fedu.
Na rynkach rosną oczekiwania, że amerykańska Rezerwa Federalna zrewiduje swoje plany dotyczące polityki pieniężnej i wskaże na tylko jedną podwyżkę stóp procentowych w 2019 r. Analitycy prognozują, że Fed pozostawi stopy procentowe bez zmian.
"Prawdopodobnie łagodna retoryka bankierów centralnych powinna dodatkowo wspierać apetyt na ryzyko” – napisano we wtorkowym raporcie Banku Millenium.
Niektórzy analitycy przewidują, że Fed może obniżać, a nie podwyższać stopy przy następnym ruchu.
"Rynek wycenił, że następnym krokiem Fedu będzie obniżka stóp procentowych” - powiedziała Liz Ann Sonders, główny strateg inwestycyjny w Charles Schwab. Dodała, że aby obniżka stóp miała miejsce, może być konieczne, żeby odczyty danych z USA nadal były poniżej oczekiwań.
Rynek oczekuje również na szczegóły planu zakończenia redukcji sumy bilansowej Fedu, która wynosi 3,8 biliona USD.
"Kluczową kwestią jest to, kiedy Fed pominie zawarte w komunikacie sformułowanie o +cierpliwym+ podejściu do polityki monetarnej. To będzie pierwsza oznaka, że Fed może szykować się do podwyżki" - powiedział Toru Yamamoto, główny strateg w Daiwa Securities.
W Europie na zamknięciu indeks Euro Stoxx 50 wzrósł 0,62 proc., niemiecki DAX zyskał 1,13 proc., brytyjski FTSE 100 wzrósł 0,34 proc., a francuski CAC 40 zyskał 0,24 proc.
W indeksie Stoxx Europe 600 najsłabiej radził sobie sektor bankowy.
Akcje Deutsche Banku i Commerzbanku spadły odpowiednio o 1,5 proc. i 2,5 proc. Niemieckie media krytykują plany fuzji obu banków, które pojawiły się w poniedziałek. "Tagesspiegel" określa te plany jako "bezsensowne", a Stuttgarter Zeitung" dodał, że wielkość nie oznacza odporności na wstrząsy.
Kanclerz Angela Merkel powiedziała we wtorek, że to władze banków muszą zadecydować, czy chcą przeprowadzić fuzję.
Natomiast w poniedziałek dziennik "New York Times" podał, że Deutsche Bank (DE:DBKGn) udzielił Donaldowi Trumpowi ponad 2 mld dolarów pożyczki, zanim został on prezydentem. Według dziennika pożyczki były udzielane, mimo bankructw Trumpa i negatywnej oceny jego zdolności kredytowej przez inne banki.
Powiązania między prezydentem USA a niemieckim pożyczkodawcą są ostatnio pod obserwacją ze strony prokuratora generalnego stanu Nowy Jork oraz zdominowanych przez Demokratów komisji w Kongresie.
Akcje Danske Bank spadają o 5,6 proc. po tym, jak dwie amerykańskie kancelarie prawnicze złożyły w imieniu inwestorów instytucjonalnych pozew przeciwko bankowi ze względu na skandal związany z praniem brudnych pieniędzy na kwotę 200 mld euro.
We wtorek agencja Reutera podała, powołując się na anonimowe źródła, że prokuratura w Mediolanie otworzyła dochodzenie ws. domniemanego prania brudnych pieniędzy we włoskim oddziale ING. Kurs akcji instytucji finansowej rośnie o 0,05 proc.
Rzecznik brytyjskiej premier Theresy May James Slack zapowiedział we wtorek, że szefowa rządu napisze jeszcze we wtorek lub w środę do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska w sprawie odłożenia w czasie planowanego wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE. Rzecznik dodał, że jak dotąd nie ustalono jeszcze jak długie miałoby być ewentualne przesunięcie terminu Brexitu, który mija za dziesięć dni.
Slack poinformował, że w tym tygodniu nie odbędzie się głosowanie nad umową ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE w brytyjskim parlamencie. Rzecznik stwierdził, że "przyspieszone wybory nie leżą w interesie narodowym".
Główny negocjator UE ds. Brexitu Michel Barnier powiedział we wtorek, że "nie można przedłużać niepewności ws. Brexitu bez wyraźnego powodu", ponieważ zwiększałoby to "koszty finansowe przedsiębiorstw i koszty polityczne dla UE".
Według brytyjskich mediów, w tym BBC, brany jest pod uwagę scenariusz wstępnego opóźnienia Brexitu do końca czerwca z opcją przedłużenia nawet do dwóch lat w razie dalszego impasu politycznego w tej sprawie.
Taki scenariusz miałby dać szanse premier Theresy May, by po raz trzeci poddała pod głosowanie wynegocjowaną ze Wspólnotą umowę brexitową.
Sekretarz ds. Brexitu Stephen Barclay powiedział we wtorek, że decyzja UE ws. rozszerzenia art. 50 traktatu lizbońskiego wystarczy do przekonania spikera Izby Gmin Johna Bercowa, który w poniedziałek poinformował, że rząd "nie może ponownie przedstawić (...) tej samej propozycji" ws. wyjścia z UE.
Media spekulują, że jeśli nie uda się przyjąć w Izbie Gmin umowy brexitowej do 29 marca, May będzie musiała prosić UE o przesunięcie daty Brexitu o co najmniej dziewięć miesięcy, co będzie oznaczało, że Brytyjczycy będą uczestniczyć w zaplanowanych na końcówkę maja wyborach do Parlamentu Europejskiego. (PAP Biznes)