(PAP) Nieudana próba powstrzymania rewersowych (zwrotnych) dostaw gazu z krajów Unii Europejskiej na Ukrainę kosztowała rosyjski Gazprom około 6 mld dolarów - poinformowała w czwartek agencja Interfax, powołując się na szacunki swoich ekspertów od rynku gazu.
Rosyjska agencja zwróciła uwagę, że to więcej, niż wynosi dług Ukrainy za gaz odebrany w poprzednich latach (4,5 mld USD), którego zwrotu Rosja domaga się przed sądem arbitrażowym w Sztokholmie.
Według Interfaksu około 5,5 mld dolarów to utracone zyski za niedostarczone odbiorcom w UE 16-17 mld metrów sześciennych błękitnego paliwa, a około 400 mln USD - kary wynikające z kontraktów.
W połowie czerwca 2014 roku Gazprom przerwał dostawy gazu na Ukrainę z powodu zadłużenia Kijowa i sporu o cenę surowca. W październiku przy pośrednictwie Komisji Europejskiej Rosja i Ukraina wynegocjowały umowę, która umożliwiła wznowienie dostaw w okresie zimowym. Jednak strona ukraińska ograniczyła zakup gazu w Rosji do absolutnego minimum.
Mniejszy import błękitnego paliwa z Rosji Ukraina wyrównuje sobie sprowadzaniem w trybie rewersu gazu ze Słowacji, Węgier i Polski. De facto to reeksport rosyjskiego gazu. Zdaniem Gazpromu jest to nielegalny proceder.
We wrześniu 2014 roku, chcąc powstrzymać te zwrotne dostawy, Gazprom radykalnie ograniczył eksport surowca do krajów Unii Europejskiej. Posunięcie to miało zmniejszyć nadwyżkę gazu na rynku europejskim, dzięki której możliwy jest rewers na Ukrainę.
Na początku marca, po wizytach w Moskwie premiera Włoch Metteo Renziego i prezesa niemieckiego koncernu Wintershall Rainera Zele, Gazprom odstąpił od tej praktyki i znów zaczął realizować zamówienia swoich europejskich partnerów w 100 proc.
W czerwcu ubiegłego roku ukraiński Naftohaz złożył w sądzie arbitrażowym w Sztokholmie pozew w sprawie ustalenia sprawiedliwej ceny gazu dostarczanego Ukrainie przez Rosję. W odpowiedzi Gazprom złożył pozew wobec ukraińskiego koncernu, który dotyczy 4,5 mld dolarów zaległego zadłużenia za dostarczony Ukrainie gaz. Sztokholmski sąd połączył te dwa pozwy w jedną sprawę. Rosyjscy eksperci przewidują, że rozstrzygnięcie sporu nastąpi w 2016 roku.
Z Moskwy Jerzy Malczyk