(PAP) Na giełdzie w Londynie w czwartek wzrosty wskaźników, a w Szkocji trwa referendum w sprawie jej przyszłości - podają maklerzy.
Wskaźnik FTSE 100 rośnie o 0,31 proc. i wynosi 6.801,46 pkt.
Benchmarkowy indeks zniżkował o 0,4 proc. w ciągu poprzednich 3 dni, bo nad rynkami ciążyła niepewność związana z możliwą niezależnością Szkocji.
Brytyjski funt umacnia się w czwartek wobec większości z 16 najważniejszych walut.
"Na rynkach przeważają opinie, że Szkocja zagłosuje przeciwko niezależności od Wielkiej Brytanii, a to wspiera brytyjskiego funta" - mówi Kumiko Ishikawa, analityk walutowy w Gaitame.com Research Institute w Tokio.
Mieszkańcy Szkocji decydują w referendum, czy ma ona stać się niepodległym państwem, czy też pozostać w Wielkiej Brytanii. Odpowiadają na pytanie: "Czy Szkocja powinna być niepodległym państwem?".
Najnowsze sondaże sugerują, że wynik nie jest przesądzony; poparcie dla niepodległości zapowiada 48-49 proc. osób, które wiedzą, jak zagłosują. Różnice - jak podkreślają obserwatorzy - oscylują w granicach błędu statystycznego, wynik jest więc w rękach 7-10 proc. wyborców, którzy do ostatniej chwili są niezdecydowani.
Większość świata ma nadzieję, że Szkoci powiedzą "nie".
Wynik referendum może oznaczać koniec ponad 300-letniej unii brytyjskiej i rozpad Wielkiej Brytanii. Eksperci uważają, że konsekwencje niepodległości Szkocji byłyby odczuwalne dla całej wspólnoty europejskiej.
Niepodległa Szkocja znalazłaby się poza Unią Europejską i NATO i musiałaby się ponownie ubiegać o członkostwo. Jej oderwanie się od Zjednoczonego Królestwa zmieniłoby architekturę bezpieczeństwa w całej Europie. Dla samej Szkocji największym wyzwaniem byłaby gospodarka - sprawy związane z walutą, przemysłem czy sektorem bankowym.
Do udziału w referendum zarejestrowało się 97 proc. z prawie 4,4 miliona uprawnionych do głosowania w wieku od 16 lat. Oczekuje się bardzo wysokiej frekwencji - do 93 proc.