(PAP) Przeniesienie polskiej giełdy z koszyka rynków wschodzących do rozwijających się przez FSTE Russell jest sporym wyzwaniem dla spółek, branży maklerskiej, jak i dla samego PKO BP (WA:PKO), który jako jedyna polska firma został zakwalifikowany do grona dużych firm w tym indeksie - oceniają wiceprezes PKO BP Jakub Papierski i dyrektor DM PKO BP Filip Paszke.
W poniedziałek, 24 września, Polska formalnie weszła do indeksów rynków rozwiniętych FTSE Russell i Europe Stoxx 600. FTSE Russell zakwalifikował do swoich indeksów 37 polskich firm notowanych na warszawskiej giełdzie, w tym PKO BP do grona dużych firm, a Stoxx włączył do swego indeksu rynków rozwiniętych osiem spółek z Polski.
Udział polskich spółek w koszyku FTSE Emerging Markets wynosił do tej pory 1,33 proc., a w indeksie Developed Markets spadnie do około 0,154 proc.
"Postrzegam tę zmianę jako wyzwanie do dalszej pracy, skoncentrowanej na komunikacji dla tych inwestorów, którzy śledzą FTSE Russell, a którzy nie mieli do tej pory okazji zaznajomić się z polską gospodarką i z tym, w jaki sposób można robić biznes z polskimi przedsiębiorstwami. To jest ogromna masa pracy w obszarze relacji inwestorskich, którą trzeba wykonać w najbliższych miesiącach" - powiedział PAP Biznes wiceprezes PKO BP Jakub Papierski.
Jego zdaniem docelowo benefitem z wejścia Polski do grona rynków rozwiniętych będzie zdecydowanie szerszy zasób pieniądza i większa liczba inwestorów, którym będzie można oferować papiery wartościowe polskich emitentów, w tym papiery wartościowe PKO BP.
"Samo zakwalifikowanie akcji do grona rynków rozwiniętych ma może niewielki wpływ na rynek długu, który dla PKO BP jest bardzo ważny, ale z pewnością zwiększa on postrzeganie Polski jako kraju stabilnego, rozwiniętego, z niską zmiennością. To są fundamentalne czynniki, które inwestorzy biorą pod uwagę i z pewnością przełoży się to na lepsze możliwości oferowania innych papierów wartościowych niż akcje" - powiedział.
Wiceprezes PKO BP zwraca uwagę, że FTSE Russell jest tylko jednym z indeksów, do których odnoszą się międzynarodowi inwestorzy. Dla innych, w tym zwłaszcza dla indeksów MSCI, Polska pozostaje rynkiem rozwijającym się. Rozmówcy PAP Biznes oceniają, że mamy 2-3 lata, żeby przygotować polski rynek na ewentualne kolejne awanse do rynków rozwiniętych, bo wtedy będzie już dużo trudniej.
"W najbliższych dwóch-trzech latach Polska będzie w takim dziwnym okresie, gdy część inwestorów będzie postrzegała Polskę już jako rynek rozwinięty i odpowiednio odnosiła swoje wyniki do indeksu, a część jeszcze jako rynek rozwijający się" - powiedział Papierski.
"Być może teraz jest okres przejściowy, w którym trochę stracimy, ale też trochę zyskamy, bo będą napływy ze strony inwestorów pasywnych, a nie stracimy pozycji w indeksach MSCI. Na razie biznes maklerski nie będzie jeszcze taki trudny, ale trzeba się przygotować, że kiedyś do krajów rozwiniętych przeniesie nas również MSCI. Wtedy będzie dużo trudniej" - dodał dyrektor DM PKO BP Filip Paszke.
W opinii Paszke, awans Polski do rynków rozwiniętych w indeksach FTSE Russell jest sporym wyzwaniem dla całej branży maklerskiej, która już obecnie negatywnie odczuwa rosnącą rolę zagranicznych domów, które przyciągają dużą część obrotów międzynarodowych inwestorów. Na polską giełdę trafią nowi inwestorzy, ale niekoniecznie będą oni chcieli współpracować z lokalnymi brokerami.
"W krótkim i w średnim terminie jest to duże wyzwanie. Stajemy się o wiele mniejsi w benczmarku, więc inwestorzy pasywni nie muszą spotykać się ze spółkami i lokalnymi brokerami. Mogą robić to przez globalnych zdalnych graczy. Zainteresować polskim rynkiem aktywnego zarządzającego, który sam wybiera spółki i inwestuje w wartość będzie bardzo trudno, bo relatywnie nasza waga w indeksach będzie dużo mniejsza. Pewnie w krótkim okresie zrobi się rozdźwięk między dużymi a średnimi spółkami" - powiedział Paszke.
"Przez wiele lat współpracowaliśmy z inwestorami nastawionymi na rynki wschodzące, teraz trafimy do inwestorów, którzy nie znają Polski i nie muszą mieć Polski w portfelach, bo jej udział w indeksach będzie bardzo niewielki. Pytanie też, czy nie ominą oni lokalnych inwestorów. Widzę zagrożenia, ale to nie są zagrożenia, którym nie można sprostać. Trzeba zmienić biznes model, ale niewielu brokerów w Polsce stać na zmianę tego modelu" - dodał dyrektor DM PKO BP.
Piotr Rożek (PAP Biznes)