Warszawa, 03.09.2019 (ISBnews) - Blisko 2/3 bankowców (64%) ocenia, iż w ciągu najbliższych czterech lat średnioroczne tempo wzrostu Polski nie będzie przekraczało 3%, zaś co trzeci wskazuje, iż będzie to ponad 3%. Obawy bankowców dotyczące możliwości dalszego rozwoju gospodarki budzą głównie zbyt duże obciążenia i skomplikowany system podatkowy, a także brak wykwalifikowanej kadry, wynika z badania zrealizowanego na zlecenie Związku Banków Polskich (ZBP).
"Z analizy Związku Banków Polskich w oparciu o dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, że można z optymizmem spoglądać na perspektywę kolejnych pięciu lat rozwoju gospodarczego w Europie i Polsce. Pomimo, że widoczne jest ochłodzenie nastrojów analityków, a średnia dla UE jest nieco niższa i wynosi 2,2%, to prognozy we wszystkich krajach wskazują na dalszy nieprzerwany wzrost PKB. Polska w dalszym ciągu znajdować się ma w czołówce krajów z najwyższym wzrostem PKB, chociaż sama prognoza obniżyła się o 0,1 pkt proc. w porównaniu do poprzedniego zestawienia" - czytamy w raporcie.
Wolniejszy wzrost (o ok. 0,5 pkt proc.) przewidywany jest także w Holandii, Rumunii, czy na Litwie. Wolno rosnąć będą również rozwinięte gospodarki krajów Europy Zachodniej, tj. Francji (1,5%), Belgii (1,4%), Wielkiej Brytanii (1,5%) czy Niemiec (1,3%). Wynik naszego zachodniego sąsiada to drugi najniższy poziom w całej UE, co niewątpliwie może być bardzo złym prognostykiem dla polskiej gospodarki - pierwszym tego sygnałem jest niski wskaźnik PMI, czyli wskaźnik aktywności finansowej przedsiębiorstw odzwierciedlający nastroje panujące na rynku. Najwolniejszy wzrost poziomu PKB odnotowany ma być we Włoszech i ma on wynieść zaledwie 0,6%, podano także.
Z raportu wynika, że aż 64% bankowców ocenia, iż w ciągu najbliższych 4 lat średnioroczne tempo wzrostu Polski nie będzie przekraczało 3%. Co trzeci pytany wyraża większy optymizm wskazując, iż będzie to ponad 3%, a 5% prognozuje nawet wzrost powyżej 4% rocznie. Jedynie 1% badanych szacuje wzrost polskiej gospodarki na poziomie niższym niż 1%.
"Na pewno powinien nas cieszyć poziom dotychczasowego tempa wzrostu PKB. Z badań jednak wynika, że Polacy są pełni obaw co do przyszłości m.in. z powodu napięć na rynkach międzynarodowych, destrukcyjnych sporów w kraju oraz spadku tempa wzrostu gospodarczego u naszych ważnych partnerów handlowych. Okres rysującego się spowolnienia postrzegam jednak jako okres zarówno wyzwań, ale i szans. Przed nami strategiczne programy rozwojowe, jak choćby program dekarbonizacji, rozwoju energetyki niskoemisyjnej, ochrona środowiska. Tu jest potrzebna współpraca nauki i firm. Dostrzegam także konieczność zwiększenia nakładów finansowych na takie dziedziny, jak mieszkalnictwo, edukację i służbę zdrowia" - skomentował prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz w rozmowie z ISBnews.
"Myślę też o potrzebie zmiany programów nauczania w systemie edukacji, bowiem postęp technologiczny rodzi potrzebę nowych kompetencji. To musi działać na styku praktyki i nauki, czyli potrzebny jest rozwój kształcenia dualnego. Szkoły zawodowe powinny zostać 'uszlachetnione' i muszą pokazać absolwentom, że wymagane będzie od nich posiadanie umiejętności posługiwania się maszynami z udziałem sztucznej inteligencji. To nie może być model kształcenia zawodowego sprzed 30 lat, bo on jest już w wielu sferach nieefektywny, biorąc pod uwagę obecne potrzeby pracodawców" - dodał prezes.
ZBP podkreśla, że pomimo bardzo dobrych wyników wzrostu gospodarczego w Polsce w ostatnich latach, co trzeci pytany wskazuje, iż sytuacja ekonomiczna Polski pogarsza się, a 8% podkreśla nawet, iż jest ona zła lub bardzo zła. Połowa pytanych ocenia sytuację gospodarczą Polski jako stabilną, choć zdecydowana większość (44%) podkreśla, iż dostrzega pewne zagrożenia dla jej zachwiania.
"Ponad 64% ankietowanych i 68% bankowców wskazuje, na zbyt duże obciążenia podatkowe, jako główny czynnik spowalniający rozwój. Równie istotnymi barierami są skomplikowany system podatkowy (wskazany przez 48% respondentów oraz 40% bankowców) oraz trudność w znalezieniu kompetentnych pracowników (wskazana przez 55% bankowców oraz 29% ankietowanych). Wśród innych ważnych barier wyróżnić można brak zachęt inwestycyjnych czy przeregulowanie rynku. Znacznie mniejsze znaczenie mają z kolei bariery sektora bankowego, czy marginalizująca się rola rynku rynku kapitałowego, na które w obu przypadkach wskazuje mniej niż co dziesiąty pytany" - czytamy także.
Prezes ZBP wskazał, że bankowcy szczególnie silnie odczuwają konieczność pojawienia się nowych, specjalistycznych kadr w systemie finansowym, ale - w jego ocenie - takie zmiany potrzebne są także w innych dziedzinach gospodarki, takich jak budownictwo, górnictwo, medycyna, czy rolnictwo.
Podkreślił, że dla dalszego finansowania gospodarki niezbędny jest silny system bankowy oraz prężny rynek kapitałowy.
"Rynek kapitałowy w wyniku wielu błędów, przeregulowania i zbyt radykalnych rozwiązań, choćby dotyczących OFE został dramatycznie osłabiony, brak na nim koniecznego zaufania i stabilności. Gospodarka zaś potrzebuje długoterminowych źródeł finansowania rozwoju. Tu dużą szansą jest ożywienie rynku listów zastawnych, a tymczasem mamy zamrożone środki, które mogłyby być zaoferowane właśnie zagranicznym i krajowym inwestorom na krajowym rynku kapitałowym" - ocenił Pietraszkiewicz w rozmowie z ISBnews.
Wskazał także, że trzeba koniecznie zmniejszyć ekonomiczne i biurokratyczne obciążenia polskiego systemu bankowego - głównego źródła finansowania polskiej gospodarki.
"Bez stabilnie rozwijającego się systemu bankowego i towarzyszących mu innych instytucji finansowych trudno nawet marzyć o zrealizowaniu ambitnych programów rozwojowych" - podkreślił prezes ZBP.
Oczekiwania ekonomistów w stosunku do poziomu bezrobocia w UE wskazują na dalszy jego spadek - w większości krajów Europy poziom ten ma się znacząco obniżyć. Niezwykle korzystnie dla Polski kształtują się także prognozy rynku pracy w perspektywie pięciu najbliższych lat. Zgodnie z oczekiwaniami analityków, w 2024 roku Polska dołączy do ścisłej czołówki krajów o najniższym poziomie bezrobocia, notując na przestrzeni następnych pięciu lat średni jego poziom ok. 3,5%. Jest to wynik jedynie o 0,2 pkt proc. wyższy niż w Niemczech i taki sam, jak w wysoce rozwiniętej gospodarce Holandii.
"Warto zauważyć jednakże, iż tak niski poziom bezrobocia może oznaczać rzeczywisty niedobór wykwalifikowanych pracowników, co w długim okresie może stanowić istotną barierę rozwoju polskiej gospodarki. Ta tendencja w dłuższej perspektywie może mieć jednak negatywne konsekwencje związane z brakiem rąk do pracy. Pod tym względem niepokojące są również dane dotyczące całkowitej liczby osób pracujących. W ostatnim kwartale 2018 roku według danych GUS w Polsce pracowało 16 mln 400 tys. osób. Wskazuje to na spadek rok do roku o 1,3 pkt proc., co może oznaczać, że Polacy rezygnują z pracy, a także, że zmienia się struktura wiekowa w Polsce w zakresie aktywności zawodowej" - czytamy w raporcie.
Jak podkreśla Pietraszkiewicz, spadające bezrobocie oznacza konieczność zadbania o szybszy wzrost zatrudnienia, szczególnie wśród kobiet i osób dotkniętych niepełnosprawnością oraz o lepszą wydajność i produktywność, które rosły w ostatnich latach.
"Potrzebna jest także intensywna ale dobrze organizowana elektronizacja i robotyzacja gospodarki tak, aby nie doszło do zmniejszenia, jak to się stało w wielu krajach, jej produktywności. Do tego potrzebny jest nam przyjazny ekosystem dla wzrostu inwestycji prywatnych" - uważa prezes.
Na drodze do oczekiwanego wzrostu gospodarczego może stanąć także inflacja, bowiem prognozy MFW wskazują jednoznacznie, że w ciągu najbliższych pięciu lat Polska z kraju o jednym z najniższych poziomów inflacji, stanie się krajem, gdzie ceny będą wzrastały szybciej niż w reszcie krajów UE (średnia w Europie 2%). Szacunki te są jednak bardziej optymistyczne niż przed rokiem, gdzie prognozowany średnioroczny poziom inflacji wynosił 2,5%. Obecne prognozy do 2024 roku wskazują średnio na 2,1%. Podobna sytuacja obserwowana będzie u naszych południowych sąsiadów - Czechów i Słowaków. Największy wzrost cen, bo aż 3-proc., przewidywany jest na Węgrzech, a najniższy we Włoszech - 1,3%.
Autorzy raportu zwracają uwagę, że już teraz w Polsce wśród niektórych produktów zmiany cen są niepokojące - obserwowany jest m.in. wyraźny wzrost cen żywności. Potwierdzają to także wyniki badania zrealizowanego w sierpniu br. przez ZBP, w którym Polacy pytani o to jaki wzrost cen w ciągu ostatniego roku odczuli najbardziej, w 82% wskazują na wzrost cen artykułów spożywczych. Co drugi pytany wskazuje także na wzrastające koszty paliwa (transportu) oraz rachunki za gaz, prąd czy wodę. Niewątpliwie, dla Polaków inflacja staje się problemem.
"Nie lekceważyłbym kwestii inflacji. Tego powinniśmy się obawiać i powinna być ona przedmiotem troski ze strony banku centralnego i nadzorców, ale też przedsiębiorców. Trzeba zrobić wszystko, by do nadmiernego wzrostu inflacji nie doprowadzić. Tym bardziej, że skutki inflacji od kilku kwartałów odczuwa większość Polaków, a najbardziej osoby najsłabsze ekonomicznie" - podsumował Pietraszkiewicz.
Agnieszka Morawiecka
(ISBnews)